Analizy
-
Eksperci: Słowacja wyjątkowo podatna na kremlowską dezinformację
Rosja używa podobnych argumentów w propagandzie skierowanej do Czechów i Słowaków wykorzystując podobieństwa kulturowe, ale większe sukcesy dezinformacja osiąga na Słowacji – powiedział redakcji FakeHunter dr Łukasz Lewkowicz z UMCS oraz Instytutu Europy Środkowej w Lublinie. Ekspert twierdził, że podobieństwa w kremlowskiej dezinformacji w obu krajach są efektem popularnego od XIX wieku panslawizmu i związanego z nim rusofilizmu. „Historycznie Czesi walczyli przede wszystkim z Niemcami, Słowacy z Węgrami, a Rosja była postrzegana jako sojusznik” – tłumaczył. Dr Lewkowicz podkreślił także, że Słowacy nie mają negatywnych doświadczeń historycznych z Rosją, jak np. Polska. „Tam jest swoisty kult Armii Czerwonej. Bratysława, w przeciwieństwie do Pragi, nie zlikwidowała pomników” – dodał. Jego zdaniem na Słowacji panslawizm i kultura rosyjska nadal są popularne. „Słowackie społeczeństwo jest podatne na dezinformację i teorie spiskowe, często przyjmuje rosyjską narrację, więc partie polityczne, chcąc pozyskać radykalnych wyborców, muszą stosować tę samą retorykę” – powiedział
-
Ekspert: Dwugłos Kremla o Trumpie – entuzjazm zmieszany z krytyką
Amerykański prezydent jest dla Moskwy postacią nieprzewidywalną, dlatego według Marka Menkiszaka z Ośrodka Studiów Wschodnich w rosyjskiej propagandzie funkcjonują równolegle dwie narracje: o dobrym i złym Trumpie. W oczekiwaniu na wiążące decyzje Waszyngtonu w sprawie wojny na Ukrainie, zarówno rosyjscy propagandyści, jak i przedstawiciele elity władzy odgrywają w stosunku do Donalda Trumpa rolę złego i dobrego policjanta. Część z nich nazywa prezydenta USA chamem i porównuje do Hitlera, podczas gdy inni twierdzą protekcjonalnie, że to Rosji zawdzięcza powrót do Białego Domu, że jego polityka jest zbieżna z rosyjską i nie kryją nadziei na korzystne dla Rosji decyzje Waszyngtonu. Jak zauważyła na łamach portalu cepa.org (Center for European Policy Analysis) Julia Davis, twórczyni kanału monitorującego rosyjskie media (Russian Media Monitor) zaraz po tym, jak prezydent Trump w swoim wpisie na TruthSocial z 22 stycznia zagroził Rosji twardszymi sankcjami gospodarczymi i zwiększeniem wsparcia wojskowego dla Ukrainy, w rosyjskich przekazach zaczęła przeważać krytyka prezydenta.
-
Johannes Volkmann (CDU): nie możemy bezradnie patrzeć na deindustrializację kraju
Johannes Volkmann, najmłodszy członek prezydium CDU, a prywatnie wnuk kanclerza Kohla, uważa, że po wyborach Niemcy muszą wzmocnić obronność, ograniczyć nielegalną imigrację i powrócić do korzeni, które zadecydowały o dobrobycie Republiki Federalnej Niemiec."Friedrich Merz nie chce zerwać z naszymi chrześcijańsko-demokratycznymi tradycjami, ale wręcz przeciwnie – wrócić do ich korzeni. Zarówno Konrad Adenauer, jak i Helmut Kohl byli solidnymi partnerami w Europie, kanclerzami ze stabilnym proeuropejskim kompasem. Polityce europejskiej Olafa Scholza brakuje zaś planu i odpowiedniego uwzględniania interesów naszych partnerów, zwłaszcza Warszawy i Paryża. Na przykład swoim kursem przyjętym w odniesieniu do Ukrainy Scholz przegrał zaufanie (swoich partnerów – PAP). Merz jako były europarlamentarzysta wie, jak ważna jest bliska i oparta na zaufaniu relacja z partnerami – zwłaszcza w obliczu piętrzących się przed Unią Europejską wyzwań, szczególnie w polityce bezpieczeństwa", powiedział polityk w rozmowie z FakeHunter.
-
Niemiecki ekspert: Jak na razie kampania CDU i Merza przypomina taniec na brzytwie
Zaostrzenie debaty migracyjnej przed wyborami do Bundestagu jeszcze bardziej spolaryzowało niemiecką scenę polityczną. Chadekom zarzuca się kruszenie „zapory ogniowej” oddzielającej ich od AfD, a spór między CDU/CSU a SPD i Zielonymi wróży kłopoty z utworzeniem stabilnej koalicji rządowej po 23 lutym. Po tym jak chadecy przegrali w piątek w Bundestagu głosowanie nad projektem ustawy w sprawie ograniczenia napływu imigrantów, eksperci zastanawiają się nad opcjami koalicyjnymi dla chadeków. Ci ostatni co prawda wciąż prowadzą w sondażach, ale muszą się mierzyć z oskarżeniami o próbę przerwania kordonu sanitarnego wokół AfD. Zdaniem dra Juergena P. Langa, publicysty Bayerischer Rundfunk i politologa specjalizującego się w temacie populizmu oraz ruchów nowej prawicy (niem. Neue Rechte), ostatnie starcia między posłami CDU/CSU a partiami okrojonej od listopada koalicji rządowej „były na tyle ostre, że trudno sobie teraz wyobrazić wykuwanie sojuszu po wyborach”.
-
Rosyjska dezinformacja: USAID zapłacił za Euromajdan
Przy okazji burzy wokół USAID - amerykańskiej, rządowej agencji pomocowej, oskarżanej przez administrację prezydenta Trumpa o marnotrawstwo, Rosjanie przypomnieli swoją wykorzystywaną od ponad dekady narrację o tym, że Majdan Wolności w Kijowie został sfinansowany i zorganizowany przez Amerykanów. Podczas gdy amerykańska prawica piętnuje najbardziej absurdalne jej zdaniem wydatki USAID (United States Agency for International Development), a liberałowie bronią dorobku agencji, na rosyjskich portalach ukazały się teksty nagłaśniające znaną już od 2014 roku fałszywą narrację Kremla na temat Majdanu. Jak napisała m.in. „Komsomolska Prawda”, Euromajdan na Ukrainie był zamachem stanu, w 100 proc. sfinansowanym i zorganizowanym przez amerykańskie służby wywiadowcze.
-
Eksperci z USA: Najlepszą odpowiedzią na kłamstwa w sieci jest wolność słowa
Wprowadzenie zakazu TikToka byłoby poważnym błędem, bo nie da się skutecznie walczyć z fałszywymi narracjami w internecie ograniczając dostęp do informacji - uważają amerykańscy badacze. Ich zdaniem potrzebna jest otwarta przestrzeń wymiany opinii, w której także fact-checking będzie działał lepiej. Sprawa przyszłości TikToka to – oprócz decyzji Marka Zuckerberga, aby zrezygnować z usług zewnętrznych fact-checkerów na jego platformach społecznościowych – jeden z głównym tematów toczącej się w USA dyskusji o wolności słowa, sposobach walki z dezinformacją i przyszłości fact-checkingu. Według prof. Miltona L. Muellera z Georgia Institute of Technology, specjalizującego się w ekonomii politycznej informacji i komunikacji, zakazanie TikToka w USA byłoby „strasznym prawnym precedensem” sprowadzającym się do dyktowania Amerykanom, do jakich zagranicznych źródeł informacji wolno im sięgać.
-
Dyplomaci: w mediach jest mniej określeń „polski obóz śmierci”
Dzięki wieloletniej pracy polskich placówek dyplomatycznych systematycznie spada częstotliwość występowania w zagranicznych mediach sformułowania „polski obóz zagłady" w kontekście niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau. Jak co roku, w zagranicznych publikacjach związanych z obchodami rocznicy wyzwolenia byłego niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz-Birkenau pojawiły się fałszywe określenia „polski obóz śmierci” i „polski obóz Auschwitz”. Posłużyły się nimi m.in. brytyjski „Daily Mirror”, amerykański „New York Post”, hiszpańska agencja informacyjna EFE, a także włoski dziennik „Corriere della Sera”. Polskie placówki dyplomatyczne w USA, we Włoszech i Hiszpanii podjęły w tej sprawie pilne interwencje. Zareagowali także użytkownicy mediów społecznościowych, wzywając m.in. redakcję NYP do skorygowania nieprawdy.
-
Niemiecki historyk: próba relatywizowania historii ma dziś miejsce też w parlamentach
"Postępująca erozja wiedzy historycznej w Niemczech skutkuje powstaniem luk, w których łatwo potem zasiać fałszywe narracje. Rewizjonizm historyczny ma miejsce również w parlamentach krajowych. W landtagu Turyngii odbyła się dyskusja nad propozycją klubu parlamentarnego Linke by dzień 8 maja ogłosić w tym roku w związku z okrągłą rocznicą, dniem świątecznym na pamiątkę zakończenia wojny. Odnoszący się do tej propozycji polityk AfD, Sascha Schlosser postawił tezę, że taka decyzja byłaby „szyderstwem z niemieckich wypędzonych”. (...) Czyli niemieckie ofiary mają być postawione na równi z ofiarami narodowego socjalizmu - powiedział w rozmowie z PAP Jakob Schergaut, historyk Instytutu Historii z Uniwersytetu Friedricha Schillera w Jenie, odpowiedzialny za projekt „Historia zamiast mitów”.
-
UKE: uwaga na oszustwo z nieodebranym połączeniem
Oszuści znaleźli perfidny sposób na kradzież pieniędzy od użytkowników telefonów. Puszczają sygnał z zagranicznych numerów objętych wysokimi opłatami. Odruchowe oddzwonienie może nas słono kosztować. „Wangiri” to metoda oszustwa polegająca na wykonywaniu krótkich połączeń z międzynarodowych numerów w nadziei, że odbiorca oddzwoni. Termin pochodzi z języka japońskiego i oznacza „szybkie cięcie”. Oszuści dzwonią z zagranicy i rozłączają się po jednym sygnale. Robią to najczęściej w godzinach pracy lub nocą, kiedy trudniej jest odebrać telefon od razu. Wystarczy, że ofiara oddzwoni odruchowo na wyświetlony numer, a narazi się na wysokie koszty. Im dłużej pozostaje na linii, tym wyższe opłaty naliczy operator telefonii komórkowej. Oszuści dopracowali mechanizm „wangiri” do tego stopnia, że są w stanie wydłużać połączenia. Są one odbierane przez maszynę, a oddzwaniający w słuchawce słyszy nadal sygnał oczekiwania.
-
Ekspert: problem Wołynia to nie ekshumacje, a interpretacja tamtych wydarzeń
Przy dobrej woli obu stron kwestię ekshumacji i upamiętnienia ofiar ludobójstwa na Wołyniu i w Galicji Wschodniej da się szybko załatwić. Dużo większym problemem jest postrzeganie tych wydarzeń przez oba narody – powiedział PAP dr hab. Jan Pisuliński. Na środowej konferencji po spotkaniu z Wołodymyrem Zełenskim Donald Tusk poświęcił sporą część swojego przemówienia kwestii ludobójstwa na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w czasie II wojny światowej. Wspomniał o potrzebie poszukiwania „wspólnej przestrzeni interesów”, a także zapowiedział konsekwentną pracę „na rzecz szybkiego, systemowego rozwiązania tego problemu”. Dr hab. Jan Pisuliński z Instytutu Historii Uniwersytetu Rzeszowskiego wskazał w rozmowie z PAP, że wypowiedź premiera o wspólnej przestrzeni interesów, w kwestii zbrodni wołyńsko-galicyjskiej można rozumieć dwojako.
Stronicowanie
- Strona 1
- Następna strona