< Wstecz

Ekspert: Dwugłos Kremla o Trumpie – entuzjazm zmieszany z krytyką

fot. PAP/EPA/Alexander Drago
fot. PAP/EPA/Alexander Drago

Amerykański prezydent jest dla Moskwy postacią nieprzewidywalną, dlatego według Marka Menkiszaka z Ośrodka Studiów Wschodnich w rosyjskiej propagandzie funkcjonują równolegle dwie narracje: o dobrym i złym Trumpie. W oczekiwaniu na wiążące decyzje Waszyngtonu w sprawie wojny na Ukrainie, zarówno rosyjscy propagandyści, jak i przedstawiciele elity władzy odgrywają w stosunku do Donalda Trumpa rolę złego i dobrego policjanta. Część z nich nazywa prezydenta USA chamem i porównuje do Hitlera, podczas gdy inni twierdzą protekcjonalnie, że to Rosji zawdzięcza powrót do Białego Domu, że jego polityka jest zbieżna z rosyjską i nie kryją nadziei na korzystne dla Rosji decyzje Waszyngtonu. Jak zauważyła na łamach portalu cepa.org (Center for European Policy Analysis) Julia Davis, twórczyni kanału monitorującego rosyjskie media (Russian Media Monitor) zaraz po tym, jak prezydent Trump w swoim wpisie na TruthSocial z 22 stycznia zagroził Rosji twardszymi sankcjami gospodarczymi i zwiększeniem wsparcia wojskowego dla Ukrainy, w rosyjskich przekazach zaczęła przeważać krytyka prezydenta.

 

 

 

„Rosja z niecierpliwością oczekiwała powrotu prezydenta Donalda Trumpa do Białego Domu, wierząc, że zniesie on sankcje i poda Ukrainę Kremlowi na srebrnej tacy, ale miesiąc miodowy trwał krótko” – napisała Davis i przywołała przykład sztandarowego programu telewizji Rossija1, prowadzonego przez Władimira Sołowjowa. Ten czołowy kremlowski propagandysta nazywał czasem prezydenta USA wręcz pieszczotliwie Trumpuszką, ale dzień po „sankcyjnym” wpisie, on i jego goście radykalnie zmienili front. Członek Dumy Państwowej Andriej Gurulow zauważył np. z wściekłością, że „Trump wystąpił (na TruthSocial – PAP) nie jako prezydent USA, ale jako właściciel świata... i zachowuje się jak chuligan, który od dawna nie dostał w kość”.

3 lutego, w tym samym programie Sołowjowa, zaproszeni goście byli już zgodni, że „Amerykanie i Trump przyjęli rosyjski punkt widzenia”. Ta niespodziewana zmiana tonu nastąpiła tuż po zapowiedzi Keitha Kellogga, specjalnego wysłannika USA na Ukrainę, który w rozmowie z agencją Reuters powiedział, że na Ukrainie muszą się jak najszybciej odbyć wybory. Zebrani w studiu telewizyjnym Rossija1, m.in. Henry Sardarjan, dziekan wydziału zarządzania i polityki w moskiewskim MGIMO, nie kryli zadowolenia. Od co najmniej roku sieć zalewa bowiem fałszywa rosyjska narracja o nielegalności prezydenta Zełenskiego, który w związku z trwającą wojną odłożył przeprowadzenie wyborów prezydenckich.

Według Marka Menkiszaka, szefa zespołu rosyjskiego w Ośrodku Studiów Wschodnich, taka zmiana nastrojów w czołowym telewizyjnym programie propagandowym jest doskonałym przykładem rosyjskiego dwugłosu na temat Trumpa.„W Rosji funkcjonują obok siebie dwie narracje – o dobrym i złym Trumpie – co wynika m.in. z tego, że amerykański prezydent jest postacią nieprzewidywalną, zresztą zarówno dla Moskwy jak i sojuszników, także Ukrainy. Paradoksalnie obie strony mają z tym problem” – zauważył w rozmowie z PAP Menkiszak i dodał, że Rosjanie nie wiedzą, kogo ze swojego otoczenia ostatecznie posłucha Trump w sprawie Ukrainy, i czy w ogóle będzie kogoś słuchać. Przypomniał, że Donald Trump Junior, syn prezydenta i Elon Musk, bardzo ostro wypowiadali się o konieczności całkowitego wstrzymania wsparcia wojskowego dla Ukrainy. Równocześnie zaś, jak podał Reuters, wedle niepotwierdzonej przez Biały Dom informacji, po krótkim przestoju, dostawy amerykańskiego uzbrojenia dla Ukrainy zostały w ubiegły weekend wznowione.

„To jest właśnie ten element niestabilności w obecnej polityce amerykańskiej. Dlatego z jednej strony (w rosyjskich przekazach medialnych – PAP) jest widoczny wręcz entuzjazm np. jeśli chodzi o potencjał Trumpa w destabilizowaniu relacji z sojusznikami, a z drugiej strony, w tych samych telewizyjnych talk shows padają ostrzeżenia przed Trumpem, przed jego nieprzewidywalnością i tym, że jego otoczenie prze do nałożenia sankcji na Rosję” – podkreślił Menkiszak i przypomniał, że najwięksi prokremlowscy krytycy Trumpa nie spodziewają się po nim pozytywnego przełomu w polityce amerykańskiej wobec Rosji. Zaś, odnosząc się do chwilowego zaostrzenia krytyki prezydenta w związku z jego wpisem na TruthSocial, Menkiszak ocenił, że proporcje „dwugłosu” tylko trochę się zmieniają w zależności od sygnałów płynących z Waszyngtonu.

Taki sam dwugłos – choć według eksperta, z którym rozmawiała PAP - bardziej zniuansowany niż ten dobiegający z grona propagandystów słychać także w oficjalnych wypowiedziach rosyjskiej elity władzy. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow, w opinii Marka Menkiszaka, odgrywa rolę złego policjanta i dlatego sugeruje, że przyszłość jest bardzo niepewna oraz że ze strony Trumpa Rosję nie spotka nic dobrego. Taką linię trzymają też jego zastępcy.

Natomiast Władimir Putin jest w tej informacyjnej grze dobrym policjantem i wysyła sygnały gotowości do rozmów z USA, nie krytykuje Trumpa, a wręcz go chwali. W oficjalnych wypowiedziach swoich przedstawicieli Kreml praktycznie zignorował także wpis Trumpa o sankcjach. „Reakcja Dmitrija Pieskowa, rzecznika Kremla, na te pogróżki Trumpa była taka, że to nie jest nic nowego, bo Rosja to już wielokrotnie wcześniej słyszała i się nie boi” – podkreślił ekspert.

Podobnie, po poniedziałkowej wypowiedzi prezydenta Trumpa dla dziennikarzy, w której zapowiedział możliwość kontynuacji pomocy wojskowej dla Ukrainy, w zamian za ukraińskie metale ziem rzadkich, reakcja Kremla była neutralna. Pieskow zbagatelizował wystąpienie Trumpa, wskazując, że nic się nie zmieniło i podkreślając „komercjalizację” amerykańskiego wsparcia.

Zdaniem Menkiszaka Kreml i jego propagandyści będą nadal przemawiać o Trumpie na dwa głosy, nie mając pewności, w którą stronę pójdzie amerykańska polityka zagraniczna. Poza tym toczy się gra wokół spotkania Putina z Trumpem w sprawie zakończenia wojny. „Wprawdzie Rosjanom zależy, żeby do tego spotkania doszło możliwie szybko, ale z drugiej strony, z głosów dobiegających z Rosji wynika, że miałoby ono sens tylko wówczas, jeśli Amerykanie sformułują ofertę zgodną z oczekiwaniami Kremla” – powiedział Menkiszak i dodał, że Rosjanie robią wszystko, aby przekonać Zachód, że nie da się z nimi rozmawiać z pozycji siły.

„To jest oczywiście nieprawdą, bo zaniepokojenie po stronie rosyjskiej ewentualnymi sankcjami jest. Mimo to kampanie propagandowe mają przekonać, że generalnie jedyną metodą działania Waszyngtonu może być oferta zgodna z niezwykle daleko idącymi rosyjskimi żądaniami” – podkreślił Menkiszak. W jego opinii Kreml pociesza się, że Trump chce przede wszystkim szybko zakończyć wojnę i będzie się obawiać pójść zbyt daleko w działaniach antyrosyjskich, przede wszystkim w sferze wojskowej, ale i gospodarczej, a to oznacza, że Moskwa może spróbować podyktować warunki porozumienia.

Czy Kreml zdecyduje się w którymś momencie na jednoznaczną, totalną krytykę Trumpa? Według Menkiszaka jest to możliwe, jeśli Moskwa będzie autentycznie zaniepokojona możliwością prowadzenia przez Trumpa nieustępliwej i twardej polityki wobec Rosji. Wtedy zacznie się szczucie w mediach społecznościowych na Trumpa i jego rodzinę. Ekspert zastrzegł jednak, że „przede wszystkim ważne są głosy Putina, Pieskowa, czy Ławrowa”.

Anna Gwozdowska

 lm/

Opublikowano: 11.02.2025 r.

Przypisy: