Johannes Volkmann (CDU): nie możemy bezradnie patrzeć na deindustrializację kraju

Johannes Volkmann, najmłodszy członek prezydium CDU, a prywatnie wnuk kanclerza Kohla, uważa, że po wyborach Niemcy muszą wzmocnić obronność, ograniczyć nielegalną imigrację i powrócić do korzeni, które zadecydowały o dobrobycie Republiki Federalnej Niemiec."Friedrich Merz nie chce zerwać z naszymi chrześcijańsko-demokratycznymi tradycjami, ale wręcz przeciwnie – wrócić do ich korzeni. Zarówno Konrad Adenauer, jak i Helmut Kohl byli solidnymi partnerami w Europie, kanclerzami ze stabilnym proeuropejskim kompasem. Polityce europejskiej Olafa Scholza brakuje zaś planu i odpowiedniego uwzględniania interesów naszych partnerów, zwłaszcza Warszawy i Paryża. Na przykład swoim kursem przyjętym w odniesieniu do Ukrainy Scholz przegrał zaufanie (swoich partnerów – PAP). Merz jako były europarlamentarzysta wie, jak ważna jest bliska i oparta na zaufaniu relacja z partnerami – zwłaszcza w obliczu piętrzących się przed Unią Europejską wyzwań, szczególnie w polityce bezpieczeństwa", powiedział polityk w rozmowie z FakeHunter.
FakeHunter: „Natychmiastowy plan na rzecz dobrobytu i bezpieczeństwa” przyjęty w poniedziałek na zjeździe CDU w Berlinie zakłada głębokie zmiany w polityce migracyjnej, obronnej i gospodarczej Niemiec. Które z piętnastu punktów planu zasługują na priorytetowe traktowanie?
Johannes Volkmann: Program przedstawiony przez CDU pokazał przede wszystkim, że mamy poważny pomysł na zmianę polityki w Niemczech. Dla mnie osobiście najważniejsze po wyborach będzie ożywienie niemieckiej gospodarki, położenie kresu nielegalnej migracji oraz odtworzenie naszego potencjału obronnego. Ten trzeci element jest szczególnie ważny w kontekście zagrożenia ze strony rosyjskiego imperializmu. Poprzednie rządy federalne popełniły we wspomnianych trzech obszarach błędy. Friedrich Merz zamierza je konsekwentnie skorygować.
FH: W felietonie na łamach „Handelsblatt” bronił pan niedawno kursu obranego przez lidera CDU, argumentując, że „Friedrich Merz wpisuje się w tradycję wielkich chrześcijańskich demokratów republiki bońskiej: Konrada Adenauera i Helmuta Kohla”. Motywem do napisania tego artykułu były oskarżenia, jakie padały wobec Merza na fali debaty migracyjnej, również ze strony kanclerza Scholza?
J.V.: Chciałem podkreślić, że Friedrich Merz nie chce zerwać z naszymi chrześcijańsko-demokratycznymi tradycjami, ale wręcz przeciwnie – wrócić do ich korzeni. Zarówno Konrad Adenauer, jak i Helmut Kohl byli solidnymi partnerami w Europie, kanclerzami ze stabilnym proeuropejskim kompasem. Polityce europejskiej Olafa Scholza brakuje zaś planu i odpowiedniego uwzględniania interesów naszych partnerów, zwłaszcza Warszawy i Paryża. Na przykład swoim kursem przyjętym w odniesieniu do Ukrainy Scholz przegrał zaufanie (swoich partnerów – PAP). Merz jako były europarlamentarzysta wie, jak ważna jest bliska i oparta na zaufaniu relacja z partnerami – zwłaszcza w obliczu piętrzących się przed Unią Europejską wyzwań, szczególnie w polityce bezpieczeństwa.
FH: Wspomniał pan o błędach, które lider CDU „zamierza konsekwentnie korygować”. Rzecz dotyczy również polityki migracyjnej kanclerz Merkel?
J.V.: Po 2015 r. CDU popełniła błędy, zwłaszcza w sensie sygnałów wysyłanych przez Niemcy, co do naszych możliwości przyjmowania imigrantów. To dobrze, że teraz te błędy zostaną skorygowane.
FH: We wrześniu 1994 r. pański dziadek i ówczesny kanclerz Niemiec Helmut Kohl, zwracając się do delegatów na zjazd bawarskiej CSU, powiedział: „Niech ci na lewo i prawo się awanturują, karawana Unii (CDU/CSU) pójdzie dalej”. A dokąd zmierza ta dzisiejsza chadecka karawana i jakich Niemiec życzyłby pan sobie jako chrześcijański demokrata?
J.V.: Chciałbym pewnego państwa ze stabilnym dobrobytem, w zjednoczonej i bezpiecznej Europie oraz tego, byśmy w Niemczech przezwyciężyli pewne rozdarcie społeczne. Co przez to rozumiem? Na przykład to, że nie powinniśmy się bezradnie przypatrywać deindustrializacji naszego kraju, za którą zresztą ponosimy (jako państwo – PAP) odpowiedzialność. Nie wolno nam też zrzucać odpowiedzialności za wspólną obronę na państwa graniczące z Rosją. Nie możemy z ignorancją odnosić się do deformacji polityki migracyjnej – to oburzające, że po kilku dekadach od najmroczniejszego rozdziału niemieckiej historii, w wielu miastach zachodniej Europy, w śródmieściach, społeczność żydowska nie może funkcjonować bez ochrony policyjnej. Po wyborach parlamentarnych, również po ostatnich sporach w Bundestagu, będziemy szukać chętnych do poparcia zmian w obrębie politycznego centrum.
FH: Tygodnik „Der Spiegel” napisał o panu: „Wiele poglądów wyznawanych przez Volkmanna odnajdziemy w DNA starej zachodniej CDU”. Jak pan rozumie to „chadeckie DNA”? Bardziej chodzi o prozachodniość, wartości chrześcijańskie, czy hasło „społeczeństwa wysiłku” tak charakterystyczne dla ery Adenauera?
J.V.: Te wymienione wartości składają się na DNA wszystkich partii chadeckich w Europie, zarówno na wschodzie, jak i zachodzie. U ich podstawy stoją proste i ponadczasowe zasady: dobrobyt trzeba wypracować zanim się go podzieli, a wolność musi być lepiej uzbrojona od tyranii. Aby uczciwość nie była brana za głupotę, trzeba wpierw zaprowadzić prawo i porządek. Nie chodzi mi o to, by powtarzać jak mantrę, „że kiedyś były lepsze czasy”, tylko o to, by w obliczu sporych wyzwań, z jakimi muszą się dziś mierzyć Niemcy, powrócić do pryncypiów, na których opierał się sukces Republiki Federalnej Niemiec.
FH: A jak pan, jako znawca specyfiki Chin, wyobraża sobie przyszłe stosunki niemiecko-chińskie czy relacje Pekinu z Unią Europejską, powiedzmy w kolejnej dekadzie?
J.V.: Chiny są nie tylko konkurentem gospodarczym, ale w coraz większym stopniu stają się naszym rywalem systemowym. Chciałbym, by stosunki z Pekinem były przyjazne – zwłaszcza w odniesieniu do wspólnych wyzwań, takich jak zmiany klimatyczne. Logistyczne wsparcie (Chin – PAP) dla rosyjskiej agresji na Europę nie wpisuje się w ten scenariusz. Aby nie powtórzyć błędów z przeszłości, powinniśmy skupić się już na wczesnym etapie na de-riskingu i zmniejszać zależności w łańcuchach dostaw.
Rozmawiała: Olga Doleśniak-Harczuk
odh/ mow/