< Wstecz

Eksperci: Żadna operacja dezinformacyjna nie zapewni Rosji powrotu na rynki gazowe Europy

fot. PAP/EPA/ARSHAD ARBAB
fot. PAP/EPA/ARSHAD ARBAB

Koniec tranzytu przez Ukrainę błękitnego paliwa z Rosji zmienia europejską „geografię gazową”. Według prof. Andreasa C. Goldthaua z Uniwersytetu w Erfurcie czasy uzależnienia Europy od Gazpromu już nie wrócą i nie pomoże medialna kampania wskrzeszająca mit o tanim rosyjskim paliwie. Po tym jak Ukraina zdecydowała, że nie przedłuży z Rosją umowy o tranzycie gazu i z dniem 1 stycznia 2025 r. błękitne paliwo przestało płynąć do odbiorców w Europie, rosyjski aparat propagandowy uruchomił w mediach kampanię dezinformacyjną mającą przekonać mieszkańców Starego Kontynentu, że rezygnacja z rosyjskiego surowca to strategiczny błąd.Rosyjscy propagandyści przedstawiają Ukrainę jako niewiarygodnego partnera biznesowego, który „niespodziewanie zakręcił kurek z gazem” lekceważąc przy tym potrzeby mieszkańców Europy. Równocześnie, wedle słów najważniejszych rosyjskich polityków, co skwapliwie nagłaśniają prokremlowskie media, Rosja miała nigdy nie używać gazu jako narzędzia swojej polityki zagranicznej i nie szantażowała nikogo wstrzymaniem dostaw tego surowca.

W przekazach Kremla rosyjski gaz jest – w przeciwieństwie do amerykańskiego LNG – niezwykle tani, dlatego uniezależnienie się od rosyjskich dostaw ma w Europie skutkować gospodarczą katastrofą. Na prorosyjskich kontach w mediach społecznościowych rozpowszechniana jest także informacja, że Rosja buduje nowe rynki gazowe w Azji i dlatego właściwie już nie potrzebuje europejskich odbiorców.

Jak przekonują eksperci, wszystkie te fałszywe narracje na krótszą metę mają zneutralizować wizerunkową porażkę Rosji, niegdyś niekwestionowanego lidera dostaw gazu w Europie, a w dalszej perspektywie ułatwić powrót rosyjskiego gazu na europejskie rynki, choć dziś taka perspektywa wydaje się mało prawdopodobna.

Według prof. Andreasa C. Goldthaua ze Szkoły Polityki Publicznej im. Willy’ego Brandta na Uniwersytecie w Erfurcie powrotu do czasów, kiedy Rosja dostarczała Europie średnio 40 proc. potrzebnego gazu (a w przypadku Niemiec nawet 50 proc.), już nie będzie. Jego zdaniem Europa znajduje się w przełomowym momencie. „Kiedyś patrzyła na wschód i to stamtąd – przez Polskę i Ukrainę – płynął gaz, ale dziś Europa patrzy na zachód (kupuje LNG z USA, Norwegii, Kataru – PAP). Europejska geografia gazowa zupełnie się zmieniła, podczas gdy Rosja szuka rynków na wschodzie, w Chinach ” – stwierdził w rozmowie z PAP prof. Goldthau i przypomniał, że rosyjski gaz nie był – wbrew rosyjskiej propagandzie - nigdy tak tani, jak go próbowano przedstawiać. „Cała ta narracja o tanim rosyjskim gazie była nie na miejscu. Niedrogi był gaz w USA, gdzie kosztował 2,5-3 dolarów za MMBtu (1 MMBtu to równowartość 28,3 m3 gazu ziemnego przy określonej temperaturze i ciśnieniu-red.), ale w Europie, rosyjski surowiec kosztował przez większość ostatniej dekady 9-10 dolarów za tę samą objętość, a więc miał co najwyżej cenę przystępną” – przekonywał prof. Goldthau.

Europa była dla Gazpromu rynkiem premium i jak powiedział prof. Goldthau, chiński, czy szerzej azjatycki rynek go Rosji nie zastąpi, co już odczuwa Gazprom, licząc olbrzymie straty. Tym bardziej, że na azjatyckie zyski trzeba będzie jeszcze poczekać do momentu wybudowania koniecznej infrastruktury i uruchomienia nowego wydobycia. „Jednak nawet kiedy Rosja zacznie sprzedawać gaz Chinom nie zarobi na tym tyle, ile zarabiała w Europie, dlatego, będzie się starać nie dopuścić do zamknięcia tych drzwi, aby rosyjski gaz mógł, w taki czy inny sposób znów zacząć płynąć na zachód” – przyznał ekspert zastrzegając jednak, że „z każdym dniem prawdopodobieństwo takiego „comebacku” się zmniejsza.

Rosyjscy propagandyści zakładają jednak, że powrót będzie możliwy, czemu ma zapewne służyć także kampania oczerniania walczącej Ukrainy, która zdecydowała się nie przedłużać 5-letniej umowy gazowej z Rosją. „W tej kampanii Ukraina jest obsadzona w roli niewiarygodnego partnera gospodarczego i energetycznego, nagle wstrzymującego dostawy gazu ziemnego do Unii Europejskiej. Tymczasem mówimy przecież o nieprzedłużeniu wygasającego kontraktu, a nie o jednostronnym nagłym działaniu Ukrainy” – wyjaśniła w rozmowie z PAP prof. Margarita Balmaceda, ekspert Harvard Ukrainian Research Institute, instytutu badawczego związanego z Uniwersytetem Harvarda w USA. Jej zdaniem Rosja dąży w ten sposób do wzmocnienia pozycji Słowacji i Węgier, a także ich potencjalnych sojuszników w Komisji Europejskiej i NATO, aby mogli wykorzystać wygaśnięcie umowy gazowej do zaprzestania dostarczania Ukrainie nie tylko pomocy wojskowej i gospodarczej, ale także bardzo ważnych awaryjnych dostaw energii elektrycznej.

W jej opinii, wprawdzie czasy uzależniania się Unii Europejskiej od importu rosyjskiego gazu się kończą, to jest zbyt wcześnie, aby mówić o definitywnym wyparciu rosyjskiego gazu z Europy. „Jest wielu ludzi w Europie, którzy byliby zadowoleni z kontynuacji lub nawet zwiększenia dostaw gazu rosyjskiego. I nie mam na myśli tylko Słowacji czy Węgier” – podkreśliła prof. Balmaceda i dodała, że wyraźnym na to dowodem były grudniowe rozmowy o tzw. wymianie gazowej (gas swap) z udziałem Azerbejdżanu, w ramach której gaz rosyjski miał być oznaczany jako azerski i sprzedawany w Europie.

Jak podkreśliła prof. Balmaceda, Rosja będzie też próbowała zastąpić tranzyt przez Ukrainę m.in. tłoczeniem gazu przez „Turecki Potok” i trasę bałkańską przez Serbię. Z kolei według prof. Goldthaua Moskwa próbuje się pozbywać nadwyżek gazu, używając go do produkcji towarów nieobjętych sankcjami, np. nawozów sztucznych.

Eksport rosyjskich nawozów do UE wzrósł według amerykańskiego Newsweeka ponad dwukrotnie po pełnoskalowej inwazji na Ukrainę w 2022 r. i okazał się znaczącym źródłem dochodu. Jak podaje portal Oil&Fats International, tylko w lipcu br. eksport nawozów z Rosji do UE wzrósł o 120 proc. w porównaniu z poprzednim miesiącem i o 70 proc. w porównaniu z lipcem 2023 r., a największym rynkiem zbytu dla rosyjskich nawozów w Europie stała się Polska.

Jednak, jak przekonywał PAP prof. Goldthau, powrotu do handlu rosyjskim gazem w skali sprzed wojny, o jakim najwyraźniej wciąż marzy Rosja, nie będzie, bo nie ma dziś ku temu politycznej woli. „Nie sądzę aby znalazł się jakikolwiek obecny europejski rząd większego kraju, który by to rozważał” – ocenił ekspert. Jego zdaniem trudno byłoby przekonać także przemysł energetyczny, który zawarł już długoterminowe umowy zakupu LNG, co pozwoli napełnić magazyny i ogrzać ludzi zimą, nie mówiąc o sektorach wschodzących (takich jak energetyka odnawialna, rodząca się gospodarka wodorowa) które nie byłyby takim obrotem sprawy zainteresowane, bo w dekarbonizację energetyki czy przemysłu stalowego zainwestowano miliardy euro” – przypomniał prof. Goldthau i dodał, że tego stanu rzeczy nie zmieni tego żadna kampania dezinformacyjna, tym bardziej jeśli europejscy przywódcy polityczni będą potrafili zaproponować prorozwojowe projekty gospodarcze. „Zmieniła się polityka gospodarcza, co sprawia, że rosyjski gaz nie jest już mile widziany. Bez względu na to, jak zareaguje Putin, koniec tranzytu przez Ukrainę oznacza koniec ery rosyjskiego gazu w Europie i Rosja prawdopodobnie już nic na to nie poradzi” – podkreślił ekspert. 

Anna Gwozdowska

 mhr/

Opublikowano: 16.01.2025

Przypisy: