< Wstecz

Eksperci o powodach dużego poparcia dla FPOe i skandalu po odśpiewaniu hymnu SS

fot.PAP/EPA/Filip Singer
fot.PAP/EPA/Filip Singer

Dwa dni przed wyborami parlamentarnymi w Austrii trzech polityków skrajnie prawicowej Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ) wzięło udział w pogrzebie, na którym odśpiewano hymn SS. Eksperci są zaniepokojeni zarówno tym wydarzeniem, jak i wyraźnym przesunięciem się części austriackiego społeczeństwa w stronę radykalnej prawicy. Do incydentu doszło w piątek 27 września na pogrzebie byłego radnego FPÖ i wieloletniego członka korporacji studenckiej Olympia, Waltera Suchera. Jak wynika z nagrania, które jako pierwszy opublikował dziennik „Der Standard”, ceremonię pogrzebową zakończono odśpiewaniem hymnu SS. Utwór ten to zmodyfikowana w czasach narodowego socjalizmu wersja pieśni studenckiej z 1814 roku. Hymn SS w śpiewniku tejże organizacji zajmował trzecie miejsce tuż po Pieśni Niemiec (hymn państwowy) i Pieśń Horsta Wessela.

 W pogrzebie brało udział trzech polityków FPÖ, wszyscy kandydowali do austriackiego parlamentu i zdobyli w ubiegłą niedzielę mandaty poselskie.

Jak poinformował „Der Standard”, Austriacka Unia Studentów Żydowskich złożyła w wiedeńskiej prokuraturze skargę na polityków FPÖ oraz na czołowych członków Ruchu Identytarystów, którzy również brali udział w ceremonii pogrzebowej. FPÖ wydała oświadczenie, w którym odrzuciła te oskarżenia, argumentując, że piosenka odśpiewana na pogrzebie była oryginalną wersją z 1814 roku a nie, jak twierdzą media, zmodyfikowaną na potrzeby SS.

W Republice Austrii prawnokarna odpowiedzialność za negowanie zbrodni narodowego socjalizmu lub rozpowszechnianie treści o takim charakterze jest regulowana ustawą o zakazie narodowego socjalizmu (niem. Verbotsgesetz) z 1947 r., która w znowelizowanej formie obowiązuje do dziś. Jak wskazuje jednak w rozmowie z PAP Colette Schmidt, dziennikarka "Der Standard", która jako pierwsza opisała zajście na pogrzebie członka FPÖ, ustawa zabrania m.in. gloryfikowania, trywializowania lub negowania narodowego socjalizmu, insygniów takich organizacji jak SS, SA lub NSDAP. Jednak, w odróżnieniu od Niemiec, Austria nie ma listy zakazanych książek lub piosenek nawiązujących do czasów narodowego socjalizmu.

„Za odśpiewanie hymnu SS można zostać oskarżonym na mocy ustawy o zakazie, ale ostatecznie to prokuratura musi wnieść oskarżenie, a sędzia podjąć decyzję. Korporacja studencka Olympia, której członkowie żegnali zmarłego, ma bogatą historię incydentów związanych z prawicowymi ekstremistami, więc odśpiewanie tej konkretnej piosenki na pogrzebie jasno wskazuje kierunek, jaki obrano” – zauważa Colette Schmidt i podkreśla, że partia FPÖ została założona przez byłego brygadiera SS. „W 1945 r. narodowi socjaliści, na których ciążyły poważne oskarżenia nie mogli początkowo brać udziału w wyborach, więc zrzeszyli się ugrupowaniu Związek Niezależnych, z którego FPÖ wyłoniła się bezpośrednio w latach pięćdziesiątych. Nie sądzę, by ich sposób myślenia bardzo się zmienił” – przekonuje Schmidt.

Z kolei prof. Brigitte Bailer-Galanda z Instytutu Historii Współczesnej Uniwersytetu Wiedeńskiego i była dyrektor Archiwum Dokumentacyjnego Austriackiego Ruchu Oporu (DOW) przypomina, że w historii FPÖ zdarzały się próby jej zliberalizowania, ale za każdym razem kończyły się one fiaskiem. „Od chwili przejęcia FPÖ przez Jörga Haidera w 1986 r. jednoznacznie obrano kierunek prawicowy, który pod przewodnictwem aktualnego lidera, Herberta Kickla jest wyraźniejszy niż kiedykolwiek przedtem. Pan Kickl sam określa się mianem +ludowego kanclerza+ (niem. Volkskanzler), tak samo określał się przez pewien czas Adolf Hitler. Lider FPÖ ma generalnie skłonność do posługiwania się słownictwem kojarzonym z narodowym socjalizmem, co wielokrotnie było przedmiotem krytyki. Ta skłonność najwyraźniej nie stanowi dla części wyborców powodu, żeby nie głosować na FPÖ – tłumaczy PAP Brigitte Bailer-Galanda.

Zdaniem urzędującego dyrektora naukowego Centrum Archiwum Dokumentacyjnego Austriackiego Ruchu Oporu, dra Andreasa Kranebittera sukces wyborczy FPÖ w wyborach parlamentarnych wynika m.in. ze skanalizowania trendów w społeczeństwie austriackim oraz umiejętnej gry lękami, resentymentami i rasistowskimi uprzedzeniami przejawianymi przez część wyborców. Kranebitter przywołuje wyniki ankiety przeprowadzonej przez DOW między kwietniem a majem 2024 r., które już wtedy wskazywały na wyraźne przesunięcie się społeczeństwa austriackiego na prawo.

„Zadawaliśmy ankietowanym standardowe pytania, takie jak: +Kogo nie chciałbyś mieć za sąsiada?+ i okazało się, że 38 procent nie chce mieszkać w sąsiedztwie Romów i Sinti, 29 procent uważa, że muzułmanie nie powinni mieć prawa imigracji do Austrii, 42 procent twierdzi, że polityka Izraela w Palestynie jest tak samo zła, jak polityka nazistów podczas II wojny światowej. Do tego doszło jeszcze ponad 50 proc. respondentów, którzy podali, że reemigracja jest koniecznością”– wymienia Kranebitter. Podkreśla przy tym, że FPÖ od dłuższego czasu prowadziła w sondażach, a jak pokazały już powyborcze badania opinii publicznej, wyborcy FPÖ idąc do urn byli ugruntowani w swojej decyzji, nie była wiec ona spontaniczna, jak to się zdarzało wcześniej, w przypadku oddawania głosów na partie protestu.

„To się nie stało dlatego, że FPÖ prowadziła świetną kampanię wyborczą, miała wyjątkowo udane plakaty lub z uwagi na retoryczną zręczność Herberta Kickla, ale dlatego, że wyborcy w Austrii po prostu bardzo mocno przesunęli się na prawo. Poza tym FPÖ zinstrumentalizowała temat imigracji i jest to przykre, bo na tym opierał się jej sukces wyborczy. Ta partia czerpie polityczne profity z gry lękami i wzmacnianiu resentymentów” – dodaje Kranebitter. Zapytany o pojęcie „Volkskanzler”, którym określa się Herbert Kickl, przypomina, że sam termin pochodzi z XIX wieku, ale za sprawą ministra propagandy III Rzeszy, Josepha Goebbelsa, po roku 1933 odnoszono go do Adolfa Hitlera zanim ten zaczął się tytułować „Führerem”. Termin „Volkskanzler” był używany również po 1945 r., miedzy innymi przez Leopolda Figla, kanclerza Austrii i byłego więźnia obozu koncentracyjnego Dachau, ale w przypadku Figla nie mogło być mowy o intencji czerpania z symboliki kojarzonej z narodowym socjalizmem.

„FPÖ doskonale zdaje sobie sprawę z genezy tego określenia i bawi się łamaniem tabu. Kiedy spotyka się z zarzutem o celowe posługiwanie się słownictwem nawiązującym do nazizmu, odpowiada po prostu +nie wiedzieliśmy, przecież inni też to robili+ – podsumowuje ekspert.

Zdaniem Colette Schmidt sukces wyborczy FPÖ jest po części skutkiem niezadowolenia z rosnącej inflacji i polityki rządu praktykowanej w czasie pandemii koronawirusa. „Ci ludzie są podburzani, a ich obawy celowo wzmacniane przez FPÖ. Wmawia im się, że Herbert Kickl ujmie się za biednymi, tyle, że do FPÖ należy wielu zamożnych ludzi wywodzących się z określonych korporacji studenckich i nie zależy im na prowadzeniu polityki z myślą o najmniej zamożnych – podkreśla Schmidt.

Z kolei w opinii Michaela Imrego, politologa Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Wiedeńskiego, nie wszyscy wyborcy FPÖ są skrajnie prawicowi, ale wysoki wynik, jaki osiągnęła partia Herberta Kickla świadczy o akceptacji dla pewnych haseł i idei, które można uznać za skrajnie prawicowe, a na których FPÖ zbudowała swoją kampanię wyborczą.

„Mam przede wszystkim na myśli hasło +remigracji+ czyli szeroko zakrojonej polityki odsyłania imigrantów z Austrii do ich miejsca pochodzenia, co wpisuje się też w zapisanym w programie FPÖ postulacie ustanowienia +twierdzy Austria+ oznaczającym nie tylko bardziej restrykcyjną politykę imigracyjną, ale też ułatwienia procedur odbierania obywatelstwa austriackiego. FPÖ postuluje ponadto obniżenie wieku odpowiedzialności karnej za przestępstwa popełniane przez nieletnich z dotychczas obowiązujących 14 lat do 12 lat. W dziedzinie edukacji partia chce, by uczniowie mieli możliwość składania zażalenie na nauczycieli, którzy +nadużywają swojej pozycji do wywierania politycznego wpływu na uczniów, głównie w kierunku lewicowego mainstreamu+” – mówi Michael Imre.

„Wszystkie partie populistyczne, nie tylko w Austrii, wykorzystują w swojej retoryce hasła celujące w podsycanie pewnych emocji, lęków. Po upadku żelaznej kurtyny, kiedy nagle u bram Austrii stanęli obywatele Węgier i ówczesnej Czechosłowacji, wywołało w społeczeństwie niepewność. Kiedy Austria przystępowała do Unii Europejskiej też tej akcesji towarzyszyły różne lęki. Obawiano się np. utraty suwerenności. Dziś również istnieje wiele kwestii, które martwią społeczeństwo, a populiści zawsze znajdą sposób, aby te troski i poczucie niepewności spotęgować i wykorzystać. Ta metoda niestety często działa” – podsumowała prof. Bailer-Galanda. (PAP)

odh/ mhr/
18.10.2024