< Wstecz

Tomasz Chłoń: Mamy odpowiedź na rosyjską dezinformację w krajach Globalnego Południa

fot. MSZ
fot. MSZ

Rosjanom jest dużo łatwiej docierać do oficjalnych kanałów komunikacji ze społeczeństwem, chociażby w państwach Afryki. Zresztą nie tylko w Afryce, również w Europie mamy przykłady państw, gdzie dostęp oficjalnej propagandy rosyjskiej do mediów publicznych jest łatwiejszy. W Ameryce Łacińskiej łatwo przyjmuje się narracja o globalnym charakterze wojny na wschodzie, mówiąca o tym, że wojna w Ukrainie nie jest już nawet wojną zastępczą, co też było częstym wątkiem różnych nitek narracyjnych, ale że jest to bezpośrednia wojna między Zachodem i Rosją a „Zachód po raz kolejny próbuje rozczłonkować największe państwo na świecie, na zasadzie – wpierw Napoleon, później Hitler a teraz Stany Zjednoczone ze swoimi sojusznikami”. – powiedział w rozmowie z FakeHunter Tomasz Chłoń, pełnomocnik ministra spraw zagranicznych ds. przeciwdziałania dezinformacji międzynarodowej.


 Jednym z priorytetów działającej od 10 czerwca Grupy Komunikacyjnej na rzecz Ukrainy* (UCG) jest takie opracowanie wspólnych działań komunikacyjnych w krajach Globalnego Południa, „by skuteczniej dotrzeć do opinii publicznej w tych krajach z prawdą o wojnie w Ukrainie”. Czym różni się rosyjska narracja przygotowana na użytek kampanii dezinformacyjnych w krajach Globalnego Południa od tych skierowanych do Globalnej Północy?


To zależy od wielu czynników, od sytuacji w danym kraju, od tego czy obiektem kampanii dezinformacyjnej ma być państwo demokratyczne czy niedemokratyczne, czy społeczeństwo danego państwa jest podatne na dezinformację, czy wręcz przeciwnie – wykazuje dużą odporność na przekaz Kremla. Do tej drugiej grupy należą m.in. państwa na północy Europy. Badania przeprowadzone w Europie pokazują, że im dalej na południe, tym większe są obawy społeczne związane z dezinformacją, z jej wpływem na procesy polityczne i decyzje wyborcze. W państwach nordyckich ok. 35 proc. ankietowanych obawia się wpływu dezinformacji, podczas gdy np. w Hiszpanii jest to już nawet 80 procent.
Druga kwestia dotyczy kanałów komunikacji – Rosjanom jest dużo łatwiej docierać do oficjalnych kanałów komunikacji ze społeczeństwem, chociażby w państwach Afryki. Zresztą nie tylko w Afryce, również w Europie mamy przykłady państw, gdzie dostęp oficjalnej propagandy rosyjskiej do mediów publicznych jest łatwiejszy, wymieniłbym tu Węgry, Bałkany Zachodnie i niestety Słowację, która podąża w tym kierunku. W pewnych rejonach świata Rosjanie mają łatwiej z dotarciem ze swoim przekazem do mainstreamowej infosfery. W Afryce, z racji historii kontynentu i jego państw, łatwiej przeniknąć z kłamliwą narracją oskarżającą państwa Zachodu o dążenia neokolonizacyjne. W Ameryce Łacińskiej ta narracja jest słabsza, nie trafia na tak podatny grunt. W Afryce bardzo mocno trzymał się przekaz antyszczepionkowy, wszelkie teorie spiskowe o amerykańskich laboratoriach w Afryce, że amerykańskie firmy farmaceutyczne prowadzą eksperymenty biologiczne pod pretekstem programów szczepień etc. Z kolei mityczne laboratoria produkujące broń chemiczną to sztandarowy temat eksploatowany w mediach globalnych w kontekście Ukrainy i Gruzji. W Ameryce Łacińskiej łatwo przyjmuje się narracja o globalnym charakterze wojny na wschodzie, mówiąca o tym, że wojna w Ukrainie nie jest już nawet wojną zastępczą, co też było częstym wątkiem różnych nitek narracyjnych, ale że jest to bezpośrednia wojna między Zachodem i Rosją a „Zachód po raz kolejny próbuje rozczłonkować największe państwo na świecie, na zasadzie – wpierw Napoleon, później Hitler a teraz Stany Zjednoczone ze swoimi sojusznikami”. Tego typu narracje się przewijają i niestety trafiają na podatny grunt. W Europie trudno jest sformalizować związki między oficjalnymi mediami rosyjskimi a państwowymi mediami konkretnych krajów, w Afryce jest to łatwiejsze i obserwujemy to zjawisko w państwach Sahelu.

 Jak by pan konkretnie opisał strategię Grupy Komunikacyjnej na rzecz Ukrainy?

Wszystko zależy do kogo adresujemy działania. Jeżeli do ośrodków akademickich – przekaz może być naukowy, ale nie powinien zastępować masowej strategii. Wskazana jest masowość i konkret. Nasza grupa pracuje dopiero od paru tygodni, ale mamy już kilka konkretów dotyczących strategii komunikacji na zewnątrz. Chcemy na przykład wykorzystać Olimpiadę w Paryżu do wykreowania przekazu, który dotrze do krajów Globalnego Południa. Zamierzamy animować projekt z wioski olimpijskiej reprezentacji Ukrainy o sportowcach, którzy mogliby startować w Olimpiadzie, która się zacznie za kilka dni, a jednak z uwagi na to, co ich spotkało, wystartują w tej zaplanowanej za kilka tygodni – czyli w paraolimpiadzie. Co się tyczy formy, to mają to być również kilkusekundowe wypowiedzi znanych sportowców, gwiazd sportu działających na rzecz Ukrainy i będących symbolem wsparcia dla sprawy ukraińskiej tak jak Iga Świątek. Jest takie ukraińskie słowo volja, oznacza ono i wolność, i wiarę w zwycięstwo więc chcemy, bo to słowo wybrzmiało z ust autorytetów świata sportu. Jednocześnie, jakkolwiek by to nie zabrzmiało - próbujemy dotrzeć do influencerów, osób z Globalnego Południa mających realny wpływ na kształtowanie opinii publicznej w swoich krajach. Zależy nam, by ci ludzie przyjechali do Paryża i opuścili go z pewnym wrażeniem, z przekazem, którym podzielą się z innymi po powrocie do domu.


Rosjanie działają w Afryce wielotorowo – nie tylko umiejętnie grając kartą kolonializmu, ale również posiłkując się mediami, popkulturą, produkcjami filmowymi, muzyką, różnymi opowieściami mającymi przemówić do emocji społeczeństw afrykańskich. I patrząc obiektywnie – odnotowują na tym polu spore sukcesy. Sądzi Pan, że Afryka jest bardziej podatna na wpływy z zewnątrz niż na przykład Europa?


 Faktycznie istnieje duża podatność społeczeństw afrykańskich na dezinformację, składa się na to szereg czynników – świadomość zagrożenia, poziom wykształcenia, zdolność do krytycznego myślenia. Nie sugeruję, że w państwach afrykańskich zdolność krytycznego myślenia jest słabsza, podobne problemy mamy również w naszym regionie, kiedy porównamy Norwegię z Polską, czy Finlandię z Polską, widać różnice wynikające z różnic w systemach edukacji. Na dłuższą metę w przeciwdziałaniu dezinformacji jesteśmy dopiero w pół drogi. Estończycy poszli dalej w kierunku modelu nordyckiego i wprowadzili do powszechnego programu szkolnego zajęcia z edukacji medialnej i krytycznego myślenia, a więc tego, co przekłada się również na rozumienie, czym jest dezinformacja i jak się przed nią bronić. Kiedy w Danii są prowadzone zajęcia lekcyjne i któryś z uczniów się nie odzywa, nauczyciel próbuje zaradzić temu milczeniu i np. zadaje pytanie: „A dlaczego dziś nic nie mówiłeś na lekcji? Spójrz, twój kolega z ławki mówił cały czas i kiedyś on pójdzie na wybory, a ty nie. I on będzie decydował o wysokości twoich podatków”. Być może ten przykład brzmi banalnie, ale wskazuje na to, w jaki sposób od najmłodszych lat kształtuje się w uczniu pewne poczucie odpowiedzialności za własne sprawy i za interes całego społeczeństwa. Myślę, że mamy jeszcze dużo do zrobienia w tym zakresie.
Wracając jednak do Globalnego Południa, pewna podatność Afryki na rosyjską działalność dezinformacyjną wynika z zaszłości kolonialnych, z umiejętnego podsycania przez Rosję nieufności nie tylko wobec Zachodu, ale i różnych instytucji życia publicznego. Wspomniałem wcześniej o umiejętności Rosji w docieraniu ze swoją narracją do oficjalnych kanałów komunikacji, ale to jest fenomen o wiele bardziej złożony mający również przełożenie na proces docierania do elit, do pracowników administracji publicznej itd.
I oczywiście nie bez znaczenia jest element rosyjskiej soft power. Przecież w Republice Środkowoafrykańskiej Rosjanie używając kultury, jednego z najskuteczniejszych narzędzi ze zbioru miękkiej siły, organizowali propagandowe pokazy filmów wyprodukowanych przez firmę związaną z Jewgienijem Prigożynem, nieżyjącym już dziś przywódcą Grupy Wagnera.

Ludzie z tych samych kręgów sponsorowali w 2018 roku wybory miss w Republice Środkowoafrykańskiej. To też był zabieg z kategorii soft power.

 Owszem i te działania są systemowe. Propaganda rosyjska zaczyna się od niebotycznych środków przekazywanych na rzecz oficjalnych mediów, instytutów badawczych zajmujących się mediami, ale również na ośrodki dokładające swoją cegiełkę do tej strategii poprzez badanie różnych obszarów dezinformacji. Jak się mówi, że Rosjanie wydają więcej na propagandę niż my na nasz MSZ to jest to jeszcze duże niedomówienie, ponieważ dochodzą do tego wydatki na przygotowanie operacji hybrydowych itd. Tutaj zaczyna się już systemowość.

 W Bangi, stolicy Republiki Środkowoafrykańskiej działa tzw. Dom Rosyjski, czyli coś na kształt instytutu kulturalnego Federacji Rosyjskiej. I w tym domu w ostatni weekend zorganizowano turniej szachowy dla mieszkańców miasta. To też narzędzie rosyjskiej soft power?

Oczywiście i takich instytucji związanych z propagandą rosyjską i dezinformacją jest w Afryce znacznie więcej. Są to organizacje mające promować rosyjski eksport, handel zagraniczny, organizacje mające na celu wymianę kulturalną. Wszystkie te instytucje i różnego typu fundacje są elementami systemu nakierowanego na to, by w sytuacji, kiedy Rosja nie może w sposób tradycyjny pokonać Zachodu próbować to uczynić innymi metodami i tańszym kosztem. Rosjanie działają zatem podprogowo i nadal mają na to środki. Jest dodatkowy element. Rosja potrafi skutecznie zniechęcić opinię publiczną państw afrykańskich do organizacji międzynarodowych. W Afryce bardzo źle są postrzegane misje pokojowe ONZ. Chciałbym podkreślić, że propaganda rosyjska jest przede wszystkim bardzo agresywna. I tę brutalność opisano, temat ten pojawia się też w jednym z ostatnich raportów Africa Center for Strategic Studies. Przy czym jak poruszamy np. temat przewrotów, jakie dokonują się w Afryce, Rosjanie niekoniecznie są ich źródłem, ale wykorzystują sytuację, są katalizatorem konfliktów, w skali afrykańskiej znacznie bardziej brutalnych niż u nas. Brutalność Wagnera i teraz Korpusu Afrykańskiego, która wyraża się wręcz masowymi morderstwami, zabijaniem ludzi, jest faktem. Przypomnijmy sobie o setkach ofiar wagnerowców w mieście Moura w Mali, w marcu 2022 roku.


Przy czym po śmierci Prigożyna wagnerowcy teoretycznie zniknęli, ale media, które prowadzili i finansowali w Afryce wciąż nadają.


Owszem, ludzie są ci sami, ale szerzą rosyjską narrację pod innym szyldem. I duża część tej narracji dotyczy Ukrainy. W ubiegłym roku brytyjska organizacja Zinc Network przebadała 200 tys. obywateli Brazylii, Egiptu, Indii, Kazachstanu, Turcji i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Konkluzje z tego raportu są bardzo ciekawe, ponieważ generalnie wynika z niego, że ludzie z tych państw bardziej niż Rosję wspierają Ukrainę, ale wskaźnik poparcia zaczyna maleć, kiedy pojawia się temat udzielenia pomocy Ukrainie, czyli podjęcia jakiegoś wysiłku, który jest kojarzony z pogorszeniem się sytuacji materialnych danych społeczeństw, co z kolei wpływa później na poparcie dla Ukrainy. I wydaje mi się, że to nie jest tylko jakaś właściwość tych regionów, czynniki wpływające na wsparcie dla Ukrainy, wiara, że Ukraina ma szanse wygrać kształtują się różnie też na naszym kontynencie. Percepcja, kto jest zwycięski w tej wojnie, kto ma szanse wygrać, a kto może przegrać stanowi ważny wątek.
Jeżeli na Globalnym Południu jest jakieś przeświadczenie, że Ukraina jest w stanie zaoferować coś w zamian, to będzie to np. kwestia zboża. To też zmienia nastawienie. Na pewno w narracjach, które przekonują do Ukrainy mieści się przekaz, że Ukraina poza obroną granic i wolności, co jest oczywiste, broni też w wojnie z Rosją wartości rodziny, walczy za swoich bliskich. Czyli czegoś, co niezależnie od szerokości geograficznej uznajemy za wartość uniwersalną. I takie spojrzenie na walkę Ukrainy pozwala budować poczucie i przekonanie, że Ukraina ma szanse wygrać w tym konflikcie. Jeżeli do infosfery docierają obrazy z Kijowa, gdzie matki trzymają na rękach dzieci, a w tle widać zbombardowany szpital onkologiczny, to jest to połączenie budzące silne emocje. Warto docierać z takim przekazem do społeczeństw Globalnego Południa, tylko trzeba to robić inteligentnie i niekoniecznie za pośrednictwem tradycyjnych mediów, które tak jak chociażby w Afryce, nie zawsze cieszą się zaufaniem społecznym. I to jest zadanie dla Grupy Komunikacyjnej na rzecz Ukrainy. Chcemy dotrzeć z przekazem o tym, co dzieje się w Ukrainie do jak najszerszego grona odbiorców Globalnego Południa.


 Jak prace Grupy Komunikacyjnej na rzecz Ukrainy (GKU) mają się do zapowiedzi Polski, Francji i Niemiec o wspólnym przeciwdziałaniu dezinformacji w formacie Trójkąta Weimarskiego? Te inicjatywy są komplementarne, czy np. działania w ramach Trójkąta zostały lub wkrótce zostaną wchłonięte przez GKU?


 Działania w ramach Trójkąta Weimarskiego są odrębne. Zespoły mogą się przenikać, bo działają w kilku formatach, ale Weimar towarzyszy nam na co dzień, jesteśmy w stałym kontakcie. Mieliśmy ostatnio nawet wspólną konferencję z przedstawicielem Platformy X i odbyliśmy szczerą rozmowę na temat tego, dlaczego X oflagował raport dziennikarzy śledczych z grupy Bellingcat o rosyjskim bombardowaniu szpitala w Kijowie jako spam lub treść potencjalnie niebezpieczną. Kilka godzin po tej rozmowie X odwiesił to oznaczenie. Może to koincydencja a może zareagowali na naszą prośbę, trudno powiedzieć, ale faktem jest, że grupa zajmująca się zwalczaniem dezinformacji w ramach Trójkąta Weimarskiego pracuje równolegle do powołanej w czerwcu GKU.


Grupa Komunikacji na rzecz Ukrainy chce zaprosić influencerów z Globalnego Południa na Olimpiadę w Paryżu. Eksperci tacy jak prof. Herman Wasserman, zajmujący się komunikacją w obliczu dezinformacji, są zdania, że kluczem do budowania mostów ze społeczeństwami, czy zawężając - ze społecznościami lokalnymi, jest dotarcie do ich liderów. Ludzie ufają tym, których znają.

I tak jest w istocie, ale ja bym zwrócił uwagę na jeszcze jeden aspekt. Mówiąc w uproszczeniu: nie ograniczajmy rozmów na ważne tematy do sal wykładowych, do uniwersytetu we Wrocławiu, Warszawie, Białymstoku, Rzeszowie, tylko wyjdźmy do ludzi w Kuźnicy Białostockiej czy w Sanoku. Niezależnie od tego czy mamy do czynienia z antyamerykanizmem, z antyukraińskością, uprzedzeniem do migrantów etc., warto rozmawiać z ludźmi, ale też warto pozyskiwać dla sprawy tych, którzy mają wpływ na debatę, mogą ponieść pewien przekaz w świat. Oczywiście można się zastanawiać, jak to jest z tą dezinformacją. Czy jest to zjawisko, które w ostatnim czasie zyskało na sile, czy może jest ono stare jak świat, jak ten symboliczny koń trojański. W sumie latami mówiliśmy o tym, czym jest dezinformacja, stawialiśmy diagnozy, ale teraz, w świecie cyfrowym, trzeba działać i to skutecznie.


 Pytanie tylko, na ile można przeciwdziałać dezinformacji, a na ile po prostu stworzyć kontrnarrację, która wzmocni odporność społeczną na dezinformację lub przynajmniej wyhamuje siłę jej oddziaływania.

Wyłapywanie trolli internetowych jest bardzo proste.

Ale przyzna Pan, że to jest hydra…

 Ja bym to przyrównał do polowania na krety. Jednego się złapie, inny już na horyzoncie. Stąd też potrzeba współpracy z big techem. Pytanie, dlaczego youtube może wspomagać walkę z dezinformacją, a już platforma X ma z tym trudność. Przygotowując się do polskiej prezydencji w UE będziemy się przyglądać, jak jest wykonywany Akt o Usługach Cyfrowych, czy nie należałoby go wzmocnić lub zmienić. To jest trochę jak z pasami bezpieczeństwa w ruchu drogowym.
Nie chodzi o to, by kogoś cenzurować. W mediach tradycyjnych nikt nikogo nie cenzuruje, a jak ktoś pisze artykuł pod pseudonimem, to redaktor naczelny wie, kto jest autorem tekstu i ten człowiek ponosi odpowiedzialność za słowo. W internecie różnie z tym bywa. Jak to skwitował pewien politolog amerykański, „media społecznościowe zagrażają demokracjom na świecie, ale tym mniejszym, Ameryka da sobie radę”.
Wracając jeszcze na chwilę do big techu, tzw. nienaturalne skoordynowane zachowania w sieci można wyłapywać i ograniczać, zaś to co próbujemy robić w ramach naszego departamentu, to jest – powiedzmy nieco górnolotnie – pewnego rodzaju walka o rząd dusz. Kilka dni temu na posiedzeniu ministrów spraw zagranicznych UE, szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski przedstawił pomysł na pozytywną narrację w USA i przeciwdziałanie mitom obecnym w Stanach, bo Amerykanie podtrzymują pewne mity dotyczące tego, że Europa wykorzystuje ich zasoby nadużywając ich, że jedzie na gapę, nie przekazuje wystarczająco pieniędzy na wsparcie Ukrainy. Same fakty pokazują, że jest odwrotnie. Poza tym, przecież siedemdziesiąt parę procent środków wydawanych przez USA na Ukrainę zostaje w Stanach, o czym część Amerykanów nie wie. Pytanie tylko jak dotrzeć z tą narracją do faktycznych adresatów. Jak zmobilizować potencjał 27 państw UE, niesłychanie zamożnych i kreatywnych, które być może troszkę zaspały w tej Ameryce i promują swoje bilateralne agendy zamiast akcentować wspólnotę interesów. Chcielibyśmy, by to się zmieniło. Co do strategii dotyczącej kreowania narracji zaadresowanych do Globalnego Południa – sama Bruksela nie będzie w stanie zapraszać i gościć wszystkich wpływowych influencerów z tego regionu świata, ale poszczególne państwa działając wspólnotowo mogą wiele zrobić.

Czy Państwo wiedzą już kogo zapraszać? Jest jakaś lista?

Tak, są wśród nas eksperci, którzy rozumieją i znają Afrykę. Jędrzej Czerep z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych np., który bardzo dobrze zna tamtejsze realia. Możemy już teraz, z myślą o polskiej prezydencji, przygotować konkretny plan bez rozpraszania się w mało konkretne działania, na jałowe posunięcia. Co do konkretów jeszcze podam przykład udanej kampanii narracyjnej. MSZ zrobił serię ciekawych rozmów o żonach dysydentów rosyjskich, m.in. o małżonce skazanego na 25 lat kolonii karnej Władimira Kara-Murzy. Zrobiliśmy to po hiszpańsku i nasze placówki w Ameryce Łacińskiej promowały wywiady, zwróciliśmy się również do naszych partnerów z Unii Europejskiej by ich placówki również wzmacniały ten przekaz. Istnieje szerokie pole do jeszcze lepszego wykorzystania narracji ukazującej prawdę o tym, co dzieje się w Ukrainie i w Rosji.


***
Grupa Komunikacyjna na rzecz Ukrainy (UCG) rozpoczęła swoją działalność w czerwcu 2024 r. i ma za zadanie koordynację wspólnych działań w zakresie skutecznego przeciwdziałania rosyjskiej dezinformacji wymierzonej w Ukrainę. W skład UCG wchodzi kilkanaście państw partnerskich: Czechy, Estonia, Finlandia, Francja, Kanada, Litwa, Łotwa, Niemcy, Polska, Słowenia, Stany Zjednoczone, Szwecja, Ukraina, Wielka Brytania, Włochy i organizacje międzynarodowe: NATO i Europejska Służba Działań Zewnętrznych.
Rozmawiała Olga Doleśniak-Harczuk

05.08.2024

Przypisy: