< Wstecz

Dezinformacyjne echa zamachu na Donalda Trumpa. Pracowita noc rosyjskich propagandystów, czyli jak rozpętać wojnę domową w USA

fot. PAP/EPA/David Maxwell
fot. PAP/EPA/David Maxwell

Rosyjscy propagandziści i trolle nie czekali do rana z kampanią dezinformacyjną o wydarzeniach w Pensylwanii i postrzeleniu republikańskiego kandydata w wyborach prezydenckich w USA Donalda Trumpa. Większość Rosjan już rano została zalana spiskowymi teoriami, zgodnymi z celami Moskwy. Prokremlowskie profile w mediach społecznościowych zostały wsparte przez najważniejsze osoby z moskiewskiej polityki – tak wynika z raportu przygotowanego przez DFRLab na podstawie prześledzenia setek kont głównie na Telegramie i portalu X.13 lipca 2024 roku, kilka minut po godzinie 18 lokalnego czasu, podczas wiecu wyborczego w Butler w Pensylwanii, Donald Trump został postrzelony w ucho. W Moskwie jest kilka minut po pierwszej nad ranem. Okazuje się, że propagandyści nie śpią i natychmiast przystąpili do pracy.


„Te wczesne narracje dają fascynujący wgląd w rosyjski ekosystem medialny w akcji. Pokazują też, w jaki sposób i gdzie będą się koncentrować rosyjskie działania w zakresie wywierania wpływu na świadomość społeczną w nadchodzących tygodniach” – napisali autorzy. Emerson T. Brooking, Eto Buziashvili, Andy Carvin oraz Ruslan Trad opublikowali swój raport „Jak rosyjscy propagandyści nakręcili zamach na Trumpa?” 18 lipca 2024 roku. DFRLab to część amerykańskiego think-tanku Atlantic Council, zajmujący się m.in.dezinformacją. Rano do trolli dołączyli politycy wzmacniając spekulacje, które już istniały w amerykańskich mediach społecznościowych. „Ekosystem powiązanych z Kremlem osobistości i profili piszących o wojsku na Telegramie poszedł o krok dalej próbując powiązać spiskowe wersje zamachu na Trumpa ze wsparciem USA dla Ukrainy i toczącą się wojną” – napisali autorzy raportu. Wg nich narracja koncentrowała się wokół kilku tematów. Przede wszystkim winą obciążano obecnego prezydenta USA Joe Bidena i jego rzekomo „niebezpieczną retorykę”. Poza tym wietrzono spisek amerykańskich służb specjalnych i ogłaszano początek wojny domowej w USA. Część profili w mediach społecznościowych nie miała łatwo – musiała połączyć sympatię dla Trumpa z nienawiścią do Stanów Zjednoczonych.


Rosyjscy politycy i dziennikarze w akcji


Jedną z pierwszych komentujących zamach osób był rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Oskarżył administrację Bidena o stworzenie atmosfery, która doprowadziła do ataku. „Nie wierzymy, że próba wyeliminowania i zamordowania Trumpa została zorganizowana przez obecne władze”– napisał i dodał, że „atmosfera wokół kandydata Trumpa (...) sprowokowała to, z czym Ameryka ma dziś do czynienia”. Teoretycznie więc dystansował się od pomysłu, że to był spisek amerykańskiego rządu. Ale, jak podkreśla DFRLab, insynuował, że stał za tym Biden. „Po licznych próbach usunięcia Trumpa ze sceny politycznej przy użyciu narzędzi prawnych, sądów, prokuratorów, prób politycznego zdyskredytowania i skompromitowania kandydata, dla wszystkich zewnętrznych obserwatorów było oczywiste, że jego życie jest w niebezpieczeństwie” – twierdził Pieskow.
Następna była oczywiście rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa. Zestawiła zamach na Trumpa z wydarzeniami z 1968 roku, czyli zastrzeleniem ówczesnego kandydata na prezydenta Roberta F. Kennedy’ego. „Wszyscy, którzy głosujecie w USA za dostarczaniem broni Ukrainie – nie sądzicie, że lepiej byłoby przeznaczyć te pieniądze na finansowanie amerykańskiej policji i innych służb, które mają egzekwować prawo i porządek w USA?” – napisała na Telegramie. I stwierdziła, że wydarzenia w Pensylwanii to nieunikniony rezultat pomocy USA dla Ukrainy, „ponieważ terroryzm powrócił na amerykańskie wybrzeża”.


Narrację Pieskowa powielił komentator polityczny Igor Dimitriew, były deputowany Rady Miejskiej Odessy. Co prawda nie sądził, by był to spisek agencji wywiadowczych, ale „media i polityczni eksperci tworzą sytuację, w której szaleńcy są podekscytowani, nie śpią po nocach i marzą o pozbyciu się ze świata konkretnego dyktatora. Niektórzy szaleńcy znajdują broń i decydują się popełnić morderstwo, za które otrzymują moralne uznanie od władców swoich umysłów”. W podobnym tonie komentował Walentin Bogdanow, korespondent państwowej telewizji rosyjskiej w USA. „Strzelanina w Butler jest bezpośrednią konsekwencją wieloletniej dehumanizacji Republikanina przez jego demokratycznych przeciwników” – napisał. Uważał, że kampania Bidena opierała się na idei, iż Trump jest absolutnym złem, któremu trzeba za wszelką cenę uniemożliwić powrót do Białego Domu. „Prędzej czy później znajdzie się ktoś, kto uzna, że każdą ceną jest życie Trumpa. Ktoś taki musiał się znaleźć” – dodał Bogdanow. Dmitrij Smirnow, dziennikarz Komsomolskiej Prawdy, poszedł na łatwiznę i po prostu udostępnił na swoim telegramowym profilu Pul N3 wideo Newtona Gingricha, byłego republikańskiego marszałka Izby Reprezentantów. „[Trump] był oczerniany przez Joe Bidena, Demokratów i lewicę bardziej niż jakikolwiek prezydent od czasów Abrahama Lincolna” – twierdził i dodał, że zamach to był akt polityczny oraz celowe działanie.


Nocna praca prokremlowskich trolli


Skoro rano Rosjanie rano zostali zalani postami o zamachu na Trumpa, to rosyjskie profile w mediach społecznościowych musiały pracować całą noc. Garściami czerpały z amerykańskich, spiskowych teorii dodając do tego własne wersje i antyukraińskie komentarze.Okazało się, że popularne było przewidywanie wojny domowej w USA. Wiaczesław Wołodin, przewodniczący niższej izby rosyjskiej Dumy, stwierdził jednoznacznie, że USA swoją polityką doprowadziły się na skraj wojny domowej. „Potwierdzają to badania opinii publicznej – 37% uważa, że w przypadku ponownego wyboru Bidena na prezydenta, wojna domowa jest prawdopodobna” – napisał. Jego zdaniem każdy krok mający na celu skorygowanie obecnej polityki USA jest traktowany przez władze jako próba zamachu stanu i stanowczo tłumiony. Colonelcassad (ponad 800 tys. obserwujących) w swoim poście na Telegramie zamieścił zdjęcie zakrwawionego ucha Trumpa i cytat z Bidena z wiecu z 8 lipca 2024 roku. „Nadszedł czas, aby trafić Trumpa w dziesiątkę” – mówił wtedy Biden, a Colonelcassad wyjął ten cytat w kontekstu sugerując, że była to zaplanowana akcja amerykańskiego rządu. Pisał o tym też Jewgienij Poddubny, korespondent wojenny państwowej telewizji Russia24. Spekulował, że albo zamach zapewni Trumpowi wygraną w wyborach, albo pogrąży USA w „otchłani wojny domowej”. Anonimowy kanał na Telegramie WTFMoldova?! obserwowany przez prawie 10 tys. osób i koncentrujący się na propagowaniu rosyjskiej narracji w Mołdawii, stwierdził jasno, że gdyby zamach się udał to „wojna domowa w Stanach byłaby już niemal nieunikniona”. Wg DFRLab pojawił się też strach, że wojna domowa w USA może zamienić się w światową. Poddubny przypomniał, że amerykańska wojna domowa nie przyniosłaby korzyści ani Rosji, ani Chinom, a Stany Zjednoczone są potęgą nuklearną i nie da się przewidzieć „kto będzie miał czerwony przycisk”. Danil Beznosow, wiceminister informacji w kontrolowanej przez Rosję Donieckiej Republice Ludowej, nazwał rządzących zachodnim światem „szalonymi maniakami”. Za pomocą kont związanych z grupą Wagnera przekazano jego komentarz, że „jeśli są gotowi zabić własnych prezydentów, to dlaczego nie mieliby być zdolni do rozpoczęcia wojny nuklearnej?”.


Zamach zamachowi nierówny


Wielu propagandzistów nie mogło się powstrzymać od porównywania wydarzeń w Butler do innych zamachów, nie tylko w USA. MIG Rossiya, profil piszący o wojskowości (prawie pół miliona obserwujących), zestawił zdjęcia z zabójstwa prezydenta Johna F. Kennedy'ego w 1963 roku ze zdjęciami pocisku w locie, który prawie zabił Trumpa, wpisując się w nadal istniejące spekulacje dotyczące zabójstwa Kennedy’ego. Zamach na Trumpa chętnie był porównywany z zamachem na słowackiego premiera Roberta Fico w maju 2024 roku. Sam Fico napisał na swoim profilu na Facebooku, że próba zamachu na Trumpa przebiegała według znanego scenariusza i obwiniał przeciwników politycznych Trumpa. Tak starali się „wkurzyć opinię publiczną, by jakiś frajer chwycił za broń” – stwierdził. Ciekawą postacią jest popularny na portalu X Aussie Cossack (ponad 60 tys. obserwujących), czyli Simeon Boikov, dawniej obywatel Australii, który stale rozpowszechnia prorosyjskie fake newsy. W 2023 roku otrzymał rosyjskie obywatelstwo, po tym jak uciekając przed australijską policją (ma zarzuty o napaść) schronił się w rosyjskim konsulacie w Syndey. Cossack uważa, że życie polityków, którzy próbują powstrzymać NATO przed wywołaniem III wojny światowej w Ukrainie i przeciwko Rosji, jest zagrożone. I wymienił Fico oraz Donalda Trumpa. Jego zdaniem Wiktor Orban, premier Węgier, będzie następny.  
Wołodin także powielał ten przekaz. „Trump jest jednym z niewielu zachodnich polityków, którzy otwarcie mówili o potrzebie zaprzestania sponsorowania działań wojskowych. Potwierdzeniem tej wersji jest niedawny atak na słowackiego premiera Fico. Wcześniej stwierdził on, że Zachód wykorzystuje Ukrainę do celów geopolitycznych w walce z Rosją. Scenariusze incydentów są podobne” – napisał na Telegramie.


Po co wymyślać własne teorie?


Autorzy raportu DFRLab podkreślali, że spora grupa rosyjskich kont skoncentrowała się na podzielaniu amerykańskich teorii. Kotsnews, kanał na Telegramie z ponad poł milionem obserwatorów, prowadzony przez Aleksandra Kotsa, znanego rosyjskiego propagandystę i dziennikarza Komsomolskiej Prawdy, wyśmiewał Amerykanów za "utonięcie w teoriach spiskowych", jednocześnie insynuując, że było to działanie CIA. Zamieścił mem, który nazwał zabawnym i odkrywczym: „Dlaczego nie było na tym dachu Secret Service? Ponieważ nie ma powodu, żeby na tym samym dachu było i CIA i Secret Service”. „Niektóre zakątki prorosyjskiego Telegramu wyrażały solidarność i sympatię z Trumpem” – napisali autorzy raportu. Smirnow udostępnił mem, na którym są zdjęcia zamordowanych prezydentów USA oraz Trumpa. Ten ostatni ma celownik na twarzy. „Prawdziwa demokracja” – skomentował. Na kilku kanałach związanych z grupa Wagnera, można było znaleźć słynne już zdjęcie Trumpa, ale zamiast amerykańskiej flagi w tle umieszczono rosyjską i napis „Rosjanie się nie poddają”. DFRLab zwraca uwagę, że wyrazom poparcia dla Trumpa towarzyszyło rozgoryczenie „zwłaszcza ze strony tych, którzy uważnie śledzą rosyjskie wysiłki wojenne”. Bloger wojskowy Andrey Medvedev ostrzegł swoich ponad 185 tys. obserwatorów, że zamach nie powinien odwracać ich uwagi od Ukrainy, bo niezależnie od tego, kto wygra wybory prezydenckie pomoc dla Ukrainy będzie kontunuowana. Także Aleksandr Kots przypominał, że „w ostatnim roku administracji Trumpa sprzedano Ukrainie amerykańską broń za 510 milionów dolarów. W poprzednich latach Waszyngton dostarczał Kijowowi dostawy wojskowe o średniej wartości 170-250 milionów dolarów”.Nie mogło zabraknąć bohaterskiej Rosjanki, której Trump zawdzięczał życie. #FakeHunter prostował tego fake newsa. Kanał na Telegramie Typowy Ryazan, a za nim autor artykułu na portalu EurAsia Daily, podał, że kobieta ochroniarz pochodzenia rosyjskiego, widoczna na słynnym zdjęciu Trumpa wykonanym tuż po próbie zamachu, uratowała go przed śmiercią. „To mieszkanka Riazania Irina S., mistrzyni sportu w walce wręcz i karate” – twierdził profil Typowy Ryazan.


Wszystkiemu winna Ukraina


DFRLab przypomniał artykuł opublikowany czerwcu 2024 roku w The Washington Post o wycieku kremlowskich dokumentów, które ujawniły „szeroko zakrojoną rosyjską operację mającą na celu ingerencję w wynik europejskich wyborów parlamentarnych”. Wtedy w centrum działań był Wiktor Medwedczuk, który przedstawiał się jako „ukraińska opozycja”, a de facto był i nadal jest rosyjską marionetką. Wkrótce po zamachu na Trumpa, Medwedczuk wysłał do niego list, wg rosyjskiej agencji Tass, w którym twierdził, że deklarowany przez Trumpa zamiar dążenia do zakończenia konfliktu w Ukrainie rozwścieczył zarówno „nazistowski reżim” prezydenta Ukrainy Wołodomyra Zełenskiego, jak i „jego amerykańskich sponsorów z administracji Bidena”. Medvedchuk zasugerował, że w zamachu jest ukraiński wątek. Idąc tym tokiem myślenia profil Troika udostępnił zrzut ekranu strony na Instagramie należącej do strzelca. Widać na nim zdjęcia ukraińskiej flagi i napis „Stoimy po stronie Ukrainy”. Jak ustalili autorzy raportu DFRLab, zdjęcia są nieprawdziwe, a takiego profilu w ogóle nigdy nie było. Zaledwie godzinę po próbie zamachu popularny kanał na Telegramie Operation Z (1,5 mln obserwujących) zamieścił zdjęcie pocisku haubicy 152 mm. Haubica była rzekomo zabrana z rosyjskiej linii frontu w ukraińskim mieście Czasiw Jar w obwodzie donieckim. Napisano na niej „dla ucha Trumpa”. Aussie Cossak przetłumaczył ten post na angielski, dołączył jeszcze inne podobne zdjęcia i pół godziny później opublikował to na portalu X twierdząc, że w odwecie za zamach na Trumpa Rosja atakuje Ukrainę bombami z napisami „za ucho Trumpa”.


Śmiech to zdrowie


Niektóre profile powiązane z grupą Wagnera podeszły do sprawy humorystycznie. Zgodnie z rosyjskim prawem ranni, rosyjscy żołnierze mają prawo do rekompensaty w wysokości 3 mln rubli. Ich zdaniem Trump miał pecha, bo został ranny poza terytorium tak zwanej "specjalnej operacji wojskowej" Rosji na Ukrainie. Ale były też profile, które twierdziły, że się kwalifikuje do rekompensaty. Pojawiło się zdjęcie Trumpa w mundurze rosyjskiej armii podpisane „z dużym prawdopodobieństwem Trump otrzyma awans bojowy, nagrodę za odwagę i trzy miliony rubli za bycie rannym”. Autorzy raportu stwierdzili, że nie zidentyfikowali jednak kampanii dezinformacyjnej na dużą skalę. „To nie zaskakuje. W wielu przypadkach dezinformacja wykorzystująca przełomowe wydarzenia nasila się dopiero, jak społeczeństwa przestają się interesować. DFRLab zidentyfikował kilka przypadków, w których rosyjscy aktorzy starali się stworzyć zupełnie nowe narracje, ale biorąc pod uwagę liczbę i intensywność spekulacji w amerykańskich mediach społecznościowych, nie było takiej potrzeby” – napisali.

 

25.07.2024

 

Ostatni dostęp do wszystkich linków: 25.07.2024

 

Przypisy: