< Wstecz

Majątki terrorystów, zmiana kodów kreskowych, propalestyńskie wiece – bierzemy pod lupę newsy i fake newsy wokół wojny Izraela z Hamasem

fot. PAP/EPA/CLEMENS BILAN
fot. PAP/EPA/CLEMENS BILAN

Od 7 października 2023 r w przestrzeni informacyjnej kursuje wiele treści odnoszących się do wojny państwa Izrael z siłami Hamasu. Jak każdy konflikt zbrojny, tak i ten generuje mnóstwo informacji, z których część jest fałszywa. Większość doniesień z teatru działań wojennych dotyczy brutalnych egzekucji Hamasu na obywatelach Izraela i katastrofy humanitarnej w Strefie Gazy, ale pojawiają się też informacje bezpośrednio niezwiązane z walką, a istotne dla całościowej analizy metod działań dezinformacyjnych w dobie wojny.

Od początku wojny między Izraelem i Hamasem do krwiobiegu informacyjnego wraz z informacjami prawdziwymi dostają się i te zmanipulowane, często w postaci filmików. Autorzy tych treści posługują się różnymi metodami, czasem wystarczy zniekształcenie tłumaczenia lub komentarza i zestawienie go z obrazem zarejestrowanym lata temu lub będącym wycinkiem filmu lub nawet gry komputerowej. Z drugiej stronie bywa i tak, że treści nieintencjonalnie przywodzące u niektórych odbiorców skojarzenia z toczącą się wojną stają się przyczynkiem do burzy w internecie i generowaniu fake newsów. Tak było w przypadku reklamy bożonarodzeniowej sieci brytyjskich sklepów Mark & Spencer ukazującej na wpół spalone w kominku świąteczne kapelusiki z papieru w kolorach czerwonym, zielonym i srebrnym. Reklama wywołała oburzenie w mediach społecznościowych, jej twórcom zarzucono, że charakterystyczne kolory nadpalonych kapelusików to nawiązanie do flagi palestyńskiej, a nawet sama flaga. Zarzuty te zostały odparte przez M&S. Brytyjska marka w oficjalnym oświadczeniu przeprosiła wszystkich, którzy mogli się poczuć urażeni reklamą i usunęli ją, jednocześnie podkreślając, że materiał powstał w sierpniu, czyli na dwa miesiące przed eskalacją konfliktu między Izraelem a Hamasem. A jednak mimo to fake news o rzekomej palestyńskiej fladze palonej w kominku na zdjęciu reklamującym sieć sklepów zatoczył w sieci szerokie koła.

Sytuacja z niefortunnym zdjęciem ma jeszcze drugie dno. Od lat środowiska antyizraelskie w Wielkiej Brytanii organizują pikiety pod sklepami M&S wzywając nawet do bojkotu brytyjskiej sieci. U podstaw tej niechęci wymienia się samą genezę sieci – jej założyciel Michael Marks był brytyjskim przedsiębiorcą pochodzenia żydowskiego, urodził się w 1859 r w Słonimie, w ówczesnej guberni grodzieńskiej [w latach 1796-1915 utworzonej przez Imperium Rosyjskie na ziemiach zabranych I Rzeczypospolitej]. Środowiska propalestyńskie w Wielkiej Brytanii zarzucają sieci, że w początkach swej działalności silnie wspierała ruch syjonistyczny, a dziś wspomaga izraelską gospodarkę magazynując i sprzedając towary sprowadzane z Izraela. W grudniu 2020 r przejawy niechęci do brytyjskiej sieci przybrały też formę czynnej napaści, kiedy w mieście Burnley w hrabstwie Lancashire, mężczyzna ranił nożem dwie osoby. Napastnik miał przy sobie kartkę z wyjaśnieniem powodu swego ataku. Napisano na niej, że „sieć wspiera finansowo Izrael ciemiężący Palestyńczyków”. Napastnik zeznał później przed sądem, że inspirował się Usmanem Khanen, terrorystą, który w 2019 r na Moście Londyńskim zabił dwoje przechodniów i ranił trzy kolejne osoby.


Czy zmieniono kod kresowy Izraela, żeby uniknąć bojkotu jego produktów?


Jak widać na przykładzie z Wielkiej Brytanii, kwestie związane z handlem i sprowadzaniem produktów z Izraela w pewnych środowiskach mogą stać się pretekstem do wzywania do bojkotu izraelskich produktów. Oczywiście problem ten nie dotyczy wyłącznie Wielkiej Brytanii, ale świadomość jego istnienia już może być podglebiem do uznania, że informacja o rzekomej zmianie kodu kreskowego Izraela w celu uniknięcia bojkotu izraelskich towarów, która pojawiła się w listopadzie b.r. może „mieć sens”. Nic bardziej błędnego. Jak ustalili eksperci FakeHuntera, informacja rozpowszechniana w mediach społecznościowych o rzekomej zmianie przez Izrael pierwszych cyfr kodu kreskowego jest fałszywa.
Izrael nie zmienił pierwszych cyfr kodu kreskowego, aby chronić swoich producentów. Nie musiał tego robić, ponieważ kody nie zawsze identyfikują kraj pochodzenia towarów. Towar wyprodukowany w Izraelu dla zagranicznej sieci handlowej może się tam pojawić z innym kodem.

Do weryfikacji [FakeHuntera] trafił xeet z dołączonym zrzutem ekranu, na którym czytamy:

"Kod kresowy Izraela został zmieniony, aby uniknąć bojkotu jego produktów. Zmienili 729 na 871”


W komentarzu zamieszczono link do publikacji ze strony internetowej Izquierda Castellana (hiszpańskiej lewicowej partii politycznej, współtworzonej przez komunistów), powtarzającej tę samą tezę. Jest ona nieprawdziwa. Kod kreskowy Izraela zaczyna się od cyfr 729, natomiast prefiks 871 odnosi się do Holandii. I choć rzeczywiście niektóre państwa, m.in. Turcja w odpowiedzi na oblężenie Strefy Gazy przez Izrael ogłosiły bojkot izraelskich produktów, zmiana kodu kreskowego na inny w celu uniknięcia takiej sankcji nie miałaby sensu. Prefiks obejmujący pierwsze trzy z 13 cyfr kodu EAN zwykle oznacza kod danego państwa, jednak firmy mogą wytwarzać produkty na całym świecie, a prefiksy nie identyfikują kraju ich pochodzenia. Wiele towarów wytwarzanych specjalnie dla dużych dyskontów, ma prefiks kraju, w którym jest zarejestrowana dana sieć sklepów, a nie państwa, skąd pochodzi producent. Może się zatem zdarzyć, że produkt wytworzony przez izraelską firmę dla holenderskiej sieci handlowej pojawi się na tamtejszym rynku pod zupełnie inną nazwą i z kodem kreskowym zaczynającym się właśnie od 871. Ten sam produkt na rodzimym rynku będzie oznaczony prefiksem 729. – wyjaśniają eksperci FakeHuntera.


Tyle na temat dezinformacji wokół izraelskich kodów kreskowych. A jak wygląda dziś w praktyce bojkot towarów izraelskich? Jak opisuje dziennik „Times of Israel”, w wielu państwach arabskich klienci sklepów robią zakupy z aplikacją sprawdzającą pochodzenie towarów tak by nie wrzucić do koszyka nic, co zostało wyprodukowane w tym państwie. Poza tym konsumenci zaczęli wybierać lokalne zamienniki. W Egipcie popularne zachodnie marki napojów gazowanych wypiera rodzima marka „Spiro Spathis”, która wcześniej nie miała większego udziału w rynku. Z Kataru zniknęły filie kilku zachodnich kawiarni i sieciówek, które wcześniej na swoich stronach internetowych lub mediach społecznościowych deklarowały solidarność z Izraelem. Nie jest jednak prawdą, że restauracje McDonald’s w Katarze mają zostać zamknięte. Informacja taka pojawiła się w mediach społecznościowych, sprawie przyjrzał się FakeHunter i po zweryfikowaniu wiadomo, że źródeł potwierdzających twierdzenia zawarte w sprawdzanym materiale na próżno jednak szukać w oficjalnych komunikatach, informacjach prasowych na stronach mcdonalds.com, profilach sieci restauracji w mediach społecznościowych, jak również doniesieniach tamtejszych mediów.


Jak czytamy w raporcie FH:


Prawdopodobną przyczyną rozpowszechniania dezinformacji na temat koncernu było wsparcie izraelskich żołnierzy bezpłatnymi posiłkami lub zniżkami na posiłki przez izraelskiego franczyzobiorcę McDonald’s. Od takiej postawy McDonald’s odcięła się większość operatorów sieci w regionie, w tym Katar, a także zarząd firmy, który przekonuje, że nie wspiera żadnej ze stron konfliktu, a działania takie jak izraelskiego Alonyal Ltd są własną inicjatywą nie odzwierciedlającą polityki całego koncernu i podjętą bez jego zgody. Amerykańska sieć działa w oparciu o model franczyzowy, co w praktyce oznacza, że decyzje biznesowe dotyczące działalności restauracji w poszczególnych krajach są podejmowane lokalnie. Tak jest również w Katarze, gdzie sieć jest zarządzana i obsługiwana przez Al. Mana Restaurants&Food.Co i posiada obecnie 74 restauracji. Po tym, jak izraelski oddział korporacji potwierdził, że przekazuje posiłki izraelskiej armii, McDonald’s Katar ogłosił, że przekaże darowiznę w wysokości 1 mln riali katarskich (ponad 1 mln PLN) na pomoc humanitarną dla mieszkańców Strefy Gazy.

Jeżeli chodzi o samą kampanię mającą zniechęcić do towarów izraelskich lub tych zachodnich uznawanych produkty koncernów popierających Izrael, w Kuwejcie zainicjowano kampanię bilbordową ukazującą zdjęcia palestyńskich dzieci i hasło: „Czy zabiłeś dziś Palestyńczyka?” dającą do zrozumienia, że kupując towary zachodnie pośrednio wspiera się Izrael. W Europie o bojkot izraelskich towarów od lat zabiega powstały w 2005 r ruch BDS (The Boycott, Divestment, Sanctions), który w swoich kampaniach skupia się nie tylko na kwestiach ekonomicznych, ale też nawołuje do bojkotu kultury i środowisk akademickich państwa Izrael.


Przywódca Hamasu na okładce magazynu Forbes?


Chalid Maszal [ang. transkrypcja: Khaled Mashal] to jednej z przywódców Hamasu.
7 października w mediach społecznościowych pojawiła się okładka magazynu Forbes zilustrowana zdjęciem Maszala. Autorka zgłoszonego FakeHunterowi posta napisała:

„Khaled Mashal, przywódca Hamasu mieszkający obecnie w luksusowym hotelu w Katarze, czerpie zyski z wykorzystywania własnego narodu i manipulowania globalnym współczuciem. Twierdzi, że jest wyzwolicielem, ale jest niczym innym jak złodziejem, który okrada cywilów w Gazie z ich wolności i lepszej przyszłości.”

Post został wielokrotnie udostępniony. Jak ustalił FakeHunter okładka z Maszalem nie jest autentyczna. Przeglądając archiwum dostępne na oficjalnej stronie magazynu Forbes nie znajdziemy takiej okładki. Łatwo zauważyć także, że jej projekt znacząco odstaje od tych publikowanych ostatnio przez magazyn. Dodatkowo, umieszczony na okładce z Maszalem kod kreskowy nie wygląda autentycznie. Zdjęcie fałszywej okładki Forbesa zostało udostępnione przez różne sprzyjające Izraelowi, a także oficjalne izraelskie konta rządowe w sieciach społecznościowych. Znajdziemy tam informację, że opublikowana okładka jest satyrą, choć informacji tej nie podają wszystkie udostępniające ją konta. Warto dodać, że powstały autentyczne artykuły donoszące o bogactwie Maszala i innych liderów Hamasu. Strefa Gazy od dziesięcioleci jest postrzegana na całym świecie jako symbol nędzy i biedy Palestyńczyków. Jednak w pasie przybrzeżnym, mniejszym o połowę od Hamburga, zarejestrowanych ma być kilkuset milionerów - podaje niemiecki Bild. Według tej publikacji Chalid Maszal uciekł z Damaszku do Kataru z miliardami Hamasu.
Majątek przywódców Hamasu i konkretnie – Chalida Maszala od lat jest przedmiotem zainteresowania dziennikarzy. Już w 2014 r „Bild” zestawiał luksusy, w których żyją przywódcy Hamasu z biedą mieszkańców Strefy Gazy.
„Podczas gdy Palestyńczycy w Gazie cierpią z powodu wojny rozpętanej przez Hamas, czołowy przywódca Hamasu Chaled Maszal (58 lat) cieszy się luksusowym życiem w Katarze. (…) Według palestyńskich danych, w Strefie Gazy zginęło już ponad 1600 osób, a infrastruktura cywilna została częściowo zniszczona przez wojnę – ale przywódca Hamasu Chalid Maszal nie ucierpiał. Zarządzał ataki rakietowe swojego oddziału terrorystycznego z luksusowego hotelu lub ze swojego prywatnego odrzutowca. Majątek szefa terrorystów szacowany jest na 2,5 miliarda dolarów” – pisał niemiecki tabloid.


 Niby Francja, a jednak Brazylia – historia pewnego nagrania

29 października na portalu X pojawiło się nagranie z „masowego propalestyńskiego wiecu we Francji z udziałem blisko 1 miliona ludzi”. Jak ustalił FakeHunter film nie został jednak nagrany we Francji, lecz w Brazylii i nie pokazuje uczestników wiecu poparcia dla Palestyny, lecz pochód kibiców przed meczem w Sao Paulo. Nagranie pokazuje brazylijskich kibiców przed finałowym meczem tegorocznego Copa Libertadores, międzynarodowych rozgrywek pomiędzy najlepszymi klubami piłkarskimi Ameryki Południowej. Przed decydującym starciem Palmeiras i Boca Juniors, tysiące kibiców tej pierwszej drużyny udało się pieszo na stadion Allianz Pargue w Sao Paulo, śpiewając i zagrzewając swój zespół do walki. Film opublikował 6 października br. jeden z użytkowników portalu X. Natomiast wspomniany w weryfikowanym wpisie wiec poparcia dla narodu palestyńskiego rzeczywiście odbył się 28 października w Paryżu. Nie miał jednak, wbrew temu, co twierdzi autor xeeta aż tak masowego charakteru. W manifestacji uczestniczyło kilka tysięcy osób.

Z uwagi na dużą częstotliwość propalestyńskich manifestacji w europejskich miastach od 7 października b.r. tego typu nagrania opatrzone odpowiednim komentarzem mogą przez część internautów zostać uznane za prawdę. Również w październiku świat obiegło zdjęcie muzułmanów oddających się tradycyjnej modlitwie pod Bramą Brandenburską w Berlinie. Zdjęcie często pojawiało się w kontekście „muzułmańskiego podboju”, niemiecki tygodnik Junge Freiheit opublikował zdjęcie modlących się muzułmanów wraz z artykułem zatytułowanym „Islamskie modły: To jest Berlin a nie Kabul”. W tekście stwierdzano m.in., że „pod Bramą Brandenburską muzułmanie modlili się za Palestynę i Hamas a policja nie reagowała”. Zdjęcie okazało się autentyczne. Poproszona o komentarz berlińska policja podała, że 22 października pod Bramą Brandenburską zebrało się ok. 50 osób, które modliło się na dywanikach. W tym samym miejscu odbyła się wcześniej demonstracja solidarności z Izraelem.

Przygotował zespół FakeHunter


22.11.2023