< Wstecz

Czy zapory graniczne są skutecznym narzędziem przeciwdziałania napływu nielegalnej migracji?

fot. PAP/Michał Zieliński
fot. PAP/Michał Zieliński

Bariera na granicy z Białorusią skutecznie zmniejsza ruch na polskim szlaku migracyjnym uruchomionym przez Mińsk na krótko przed rosyjską inwazją na Ukrainę, choć – podobnie jak inne bariery wzniesione wcześniej w Europie – nie blokuje go całkowicie. Na dalszym funkcjonowaniu polskiego szlaku zależy bowiem zarówno Białorusi oraz Rosji, jak i szajkom przemytniczym. Jednak bez zapory, mogłoby dojść do paraliżu polskich służb przytłoczonych skalą fali migracyjnej.

 


Budowa fizycznej zapory na 186 km granicy z Białorusią oraz montaż bariery elektronicznej znacząco zmniejszyły presję migracyjną wywołaną sztucznie w 2021 roku przez reżim Aleksandra Łukaszenki . Podczas gdy sierpniu 2021 roku, w okresie poprzedzającym szczyt kryzysu migracyjnego, odnotowano ponad 3500 prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej, o tyle w sierpniu br. Straż Graniczna zarejestrowała ich 2800 . Przy czym przed powstaniem infrastruktury zabezpieczającej naszą granicę prób tych mogło być sporo więcej. Jak podkreśla rzecznik SG por. Anna Michalska, przed instalacją systemu monitoringu, precyzyjne określenie liczby próbujących się przedrzeć przez granicę było właściwie niemożliwe.


Budowa bariery okazała się także skuteczna wobec naporu nielegalnych migrantów na granicy litewsko-białoruskiej. Według danych litewskiej SG , po ukończeniu (w listopadzie 2022 roku) 500-kilometrowej zapory z drutu o wysokości 3,5 m , liczba prób przedarcia się na Litwę spadła z 8106 w 2021 roku i 11 tys. w 2022 roku, do 1597 w 2023.
Na świecie fizycznych barier przybywa już od dekad.


W 1990 roku, jak podaje publikacja Uniwersytetu w Madrycie (Universidad Complutense de Madrid) , zapory na granicy ustawiło 15 państw, a w 2016 roku dołączyło do nich kolejnych 55. Całkowita długość wszystkich barier mających powstrzymać nielegalną migrację wynosiła wówczas 1000 km.
Fizyczne bariery, chociaż krytykowane przez lewicę, są uważane za skuteczne, lecz nieidealne, narzędzie przeciwdziałania nielegalnej imigracji, szczególnie w sytuacjach kryzysowych. Zapory wymagają regularnej modernizacji i wzmacniania, co pokazuje przykład hiszpańskiej Ceuty. Postawiona tam w latach 90. ośmiokilometrowa zapora zaczęła skutecznie działać dopiero po podwyższeniu jej, wzorem konstrukcji w Melilli, do ponad 3 m. Warto nadmienić, że deklarujące wsparcie dla polityki proemigracyjnej rządy hiszpańskiej lewicy nie tylko nie zrezygnowały z obu zapór, lecz wręcz rozbudowały te konstrukcje.  


Ustawę o budowie zapory na granicy z Meksykiem (Secure Fence Act) niemal zgodnie – o czym się już nie pamięta – przegłosowali w 2006 roku w amerykańskim senacie także walczący ze sobą na co dzień Republikanie i Demokraci , choć plan ten – dziś w pewnej mierze kontynuowany przez administrację Bidena – zrealizował dopiero prezydent Donald Trump.
W Polsce decyzja w sprawie budowy zapory zapadła w parlamencie przy sprzeciwie opozycji  jesienią 2021 roku, kiedy granicę z Białorusią próbowała nielegalnie przekroczyć rekordowa liczba migrantów zwiezionych tam przez białoruskie służby. Odpowiednia ustawa weszła w życie w listopadzie 2021 roku, a koszt budowy szacowano wówczas na 1 mld 615 mln zł (w tym 115 mln zł na urządzenia elektroniczne, takie jak kamery czy czujniki ruchu).
Na zmniejszenie fali migracyjnej mogło mieć wpływ już samo podjęcie decyzji o budowie zapory i determinacja w dążeniu do udaremnienia planu destabilizacji naszego państwa. W listopadzie 2021 Straż Graniczna odnotowała 8917 prób nielegalnego przekroczenia granicy, a w grudniu już tylko 1740.

Geneza


Migracyjny kryzys na granicy z Białorusią został wywołany przez reżim Aleksandra Łukaszenki. Białoruskie władze, we współpracy z przemytnikami, zorganizowały system ściągania do siebie migrantów, przede wszystkich z Bliskiego Wschodu i Afryki, a następnie przerzucania ich w pobliże granic z państwami Unii Europejskiej, w tym Polski. Zorganizowanie szlaku migracyjnego przez terytorium naszego państwa (a także Litwy) przypominało operację z lat 2015-2016, w ramach której rosyjskie władze uruchomiły arktyczny szlak migracyjny wiodący przez północny odcinek granicy rosyjsko-fińskiej, doprowadzając do największego kryzysu migracyjnego w powojennej historii Finlandii. Moskwa chciała najprawdopodobniej zmusić Helsinki do podjęcia rozmów, a ceną za zahamowanie napływu migrantów do Finlandii – o czym przypomina w swojej publikacji Ośrodek Studiów Wschodnich  – była zmiana ostrej polityki Helsinek wobec Rosji, przyjętej po rosyjskiej interwencji na wschodniej Ukrainie.  
Operacja, której białoruskie służby nadały kryptonim „Śluza”, rozpoczęła się w maju 2021 roku, a jej skutki, w postaci narastającej fali prób nielegalnego przekraczania granicy, jako pierwsza zaczęła doświadczać Litwa, zaś od sierpnia 2021 roku – również  Polska.
Liczba prób nielegalnego przekroczenia granicy w porównaniu z analogicznym okresem 2020 roku, wzrosła skokowo, bo aż trzystukrotnie. W sumie w 2021 roku odnotowano 39.697 takich zdarzeń.


Jak wynika z komunikatu Komendy Głównej Straży Granicznej z 12 stycznia 2022 roku , od sierpnia 2021 r. liczba cudzoziemców próbujących przedostać się na terytorium Polski, a tym samym na terytorium Unii Europejskiej, rosła już z dnia na dzień.
Szczyt presji migracyjnej w 2021 roku przypadł na październik, kiedy odnotowano łącznie 17.447 prób przedarcia się przez granicę z Białorusią. Ta liczba, choć spadła w listopadzie i w grudniu, to utrzymywała się na nieporównanie wyższym poziomie niż w analogicznym okresie w latach poprzednich, kiedy notowano rocznie maksymalnie ponad sto takich prób (w dodatku najwięcej na granicy z Ukrainą).

Z największą presją migracyjną zmagały się w czasie nasilenia kryzysu migracyjnego w 2021 roku placówki Podlaskiego Oddziału SG w rejonie Michałowa (5466 prób przekroczeń), Mielnika (4890), Białowieży (4855) i Czeremchy (4890). To w większości część lądowa granicy polsko-białoruskiej (wyjątkiem jest np. Kanał Augustowski), którą łatwiej było przekroczyć na dziko niż rejon, w którym granica przebiega na rzece Bug.
W Nadburzańskim Oddziale SG od sierpnia do grudnia 2021 roku dochodziło do nieporównanie mniejszej liczby prób nielegalnego przekroczenia granicy (od kilku do 127 przypadków w podziale na placówki SG ). Stanowi to dowód na to, że trudna do sforsowania bariera, w tym przypadku naturalna, zniechęca zarówno przemytników, jak i ich klientów, do podjęcia próby nielegalnego przekroczenia granicy.

Jak działa zapora


Bariera ma 5,5 m wysokości, składa się ze stalowych słupów zwieńczonych zwojem drutu żyletkowego i jest osadzona na betonowej konstrukcji utrudniającej wykonanie podkopu. To znacznie bardziej rozbudowana konstrukcja niż większość jej podobnych w Europie. Na przykład hiszpańskie zapory z lat 90. w Ceucie i w Melilli są znacznie prostsze, a mimo to zmuszały wtedy mafie do zmiany szlaków dla nielegalnych migrantów z Afryki Subsaharyjskiej . Po modernizacji obie te zapory miały 3,1 m wysokości i skutecznie hamowały wówczas napór migrantów, choć trzeba pamiętać, że ruch na „zielonej” granicy był wtedy nieporównywalnie mniejszy niż dziś. Według ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Hiszpanii José Ramóna Ónegi, w Melilli w lutym 1998 roku notowano 152 prób nielegalnego przekroczenia granicy, ale latem – już tylko 45.
Według por. Anny Michalskiej, polska bariera (jej obie postacie) nie tylko utrudnia nielegalne przekraczanie granicy migrantom, ale ułatwia także pracę straży. „Dzięki barierze elektronicznej (składającej się m.in. z czujników ruchu i kamer na długości 206 km przyp. red.) mamy monitoring na wszystkie zdarzenia na linii granicy i w przypadku prób jej nielegalnego przekroczenia, mamy odpowiednio dużo czasu, aby zareagować i wysłać w miejsce zdarzenia patrole” – tłumaczy por. Michalska . Czujniki i kamery dostarczają także informacji o podejściach pod linię granicy.
Polskie patrole mogły więc na czas zareagować np. 13 września w Podcerkówce w okolicy Białowieskiego Parku Narodowego, gdzie dzięki sygnałowi z bariery elektronicznej zatrzymano  19 Syryjczyków.


Niektórym migrantom udaje się jednak przedrzeć przez zaporę, co nie dzieje się bez pomocy białoruskich służb współpracujących z przemytnikami. Mówił o tym w radiowej Jedynce  minister Mariusz Kamiński opisując incydent, w którym białoruski żołnierz próbował przepiłować stalowe przęsło zapory, a na widok polskiej SG, uciekł.
Migranci za pomoc służb i przemytników słono płacą. Jak mówił na antenie Programu I PR Mariusz Kamiński, „to stosunkowo zamożni ludzie”, a część pieniędzy, które wydają na opłacenie przemytników trafia do reżimu Łukaszenki.
Według raportu Parlamentu Europejskiego z 2021 roku, nawet 90 proc. nielegalnych migrantów, którzy próbują dostać się do Europy, robi to z pomocą szmuglerów. Pisał o tym ostatnio m.in. niemiecki portal dw.com . Działając na szlaku hiszpańskim, szajka przerzucająca migrantów z Syrii do Europy brała za przygotowanie całej trasy nawet 20 tys. euro od osoby, o czym wspomina na swojej stronie Europol .
Z kolei o kosztach przedarcia się przez granice Polski czy Litwy pisze portal balkaninsight.com. W publikacji pt. „How Smugglers Bring Migrants into EU Despite Poland’s New Wall on Belarus Border ”.


Podkreśla się w niej, że polski szlak (przez Frontex nazywany Eastern Borders Route) działa nadal, pomimo budowy zapory, między innymi dlatego, że dla szajek przemytników to znakomity interes, a im trudniej przedrzeć się przez granicę, tym większy zarobek. Szmuglerzy przekonują migrantów, że przejście przez polską granice to bułka z masłem, a jeśli się nie udaje, to mają – często wielokrotnie – ponawiać próby. Każdy nowy przewodnik to oczywiście kolejne tysiące dolarów. Według Balkaninsight, przebycie całej trasy kosztuje każdego migranta nawet 10 tys. dolarów, a sam przewodnik pomagający sforsować granicę bierze 3,5-5 tys. dolarów. Organizatorzy przerzutu rezydują poza Europą, często na Bliskim Wschodzie, ale mają do dyspozycji siatkę współpracowników, najczęściej mieszkańców krajów Wschodniej Europy. Migranci najpierw lecą do Moskwy, gdzie otrzymują wizę, a następnie jadą do stolicy Białorusi, skąd dowożeni są w pobliże polskiej granicy. Należy przy tym zaznaczyć, że – wbrew wizji kreślonej przez zwolenników zaakceptowania działań Mińska i Moskwy w imię źle pojętych wartości humanitarnych – wśród czekających na przerzut w przygranicznych lasach migrantów kobiety i dzieci pojawiają się niezmiernie rzadko. O ile we wczesnej fazie kryzysu stanowiły one pewną nieliczną grupę osób próbujących przeniknąć do Polski i Unii Europejskiej, o tyle teraz nie ma ich prawie wcale.


– Ostatni, pojedynczy przypadek nielegalnego przekroczenia granicy przez kobietę odnotowaliśmy w maju tego roku – podkreśla por. Anna Michalska.
W okolicy zapory gromadzą się nie tylko migranci, ale też przemytnicy i białoruskie służby. Zatem w tej sytuacji zapora zwiększa również bezpieczeństwo członków polskich patroli, choć ataki na strażników i żołnierzy zdarzają się coraz częściej. Na razie przy użyciu kamieni, choć trzeba pamiętać o przypadku, w którym na jednym ze szlaków przerzutowych migranci byli uzbrojeni. Jak podał 12.09.23 portal de.euronews.com , w pobliżu granicy serbsko-węgierskiej, w lesie Hajdukovac, doszło do strzelaniny między migrantami, w wyniku której jedna osoba zmarła. Miejscowa policja skonfiskowała karabiny.
Dzięki temu, że polska SG za sprawą czujników i kamer otrzymuje informacje o wszelkich zdarzeniach na granicy, może też na czas udzielić migrantom pomocy medycznej. Według por. Anny Michalskiej, od początku trwania presji migracyjnej tj. od sierpnia 2021 r. odnotowano łącznie 840 wyjazdów Zespołów Ratownictwa Medycznego do cudzoziemców nielegalnie przekraczających granicę polsko-białoruską. Wielu z tych wezwań dokonywali funkcjonariusze SG. Zdarzało się również, że sami ratowali migrantów. „Od początku kryzysu migracyjnego funkcjonariusze SG przeprowadzili 23 akcje ratowania życia, w ciężkich warunkach, głównie na bagnach, podczas których uratowano 73 cudzoziemców” – mówi por. Michalska.


Skuteczność połączenia bariery fizycznej z elektroniczną zauważono także wcześniej w USA. W 2020 roku, po wzniesieniu ponad 380 mil (ponad 600 km) nowoczesnej zapory na granicy z Meksykiem, amerykańskie służby graniczno-skarbowe (Customs and Border Protection) zanotowały, że tylko niewielki, (niespełna 20-kilometrowy) odcinek muru w okolicach San Diego można było obsadzić znacznie mniej liczną, bo pomniejszona o 150 osób załogą, co dawało oszczędności rzędu 28 mln dolarów rocznie.

 

22.09.23

 

Przypisy: