Niemcy po upadku koalicji – eksperci i politycy o możliwych roszadach rządowych
Dwa dni po rozpadzie koalicji rządowej w Niemczech kluby parlamentarne CDU/CSU, AfD, FDP oraz grupa BSW wezwały kanclerza Scholza do jak najszybszego rozpisania wyborów. Musimy mieć szybko rząd, który będzie zdolny do działania i przemówi jednym głosem – powiedział PAP poseł CDU Roderich Kiesewetter.Według Kiesewettera przedwczesne zakończenie rządów koalicji SPD, Zielonych i FDP to dobra wiadomość dla Kijowa. „Dla CDU cel wspierania Kijowa jest jasny - jest nim zwycięstwo Ukrainy, co wiąże się ze zdecydowanie większym wsparciem dla Kijowa, a nie jak do tej pory na udzieleniu Ukrainie pomocy na zasadzie: „dopóki to będzie potrzebne”. CDU nalega na wcześniejsze wybory, by utorować drogę do utworzenia nowego rządu z jasnym celem politycznym: wygraną Ukrainy, przy czym podkreślam, że istnieją różne opcje budżetowe przewidziane dla znacznego zwiększenia wsparcia finansowego (dla Kijowa - PAP).
Ponad godzinna debata zainicjowana w piątek w Bundestagu przez posłów AfD stała się okazją nie tylko do wezwania Olafa Scholza do przyspieszenia głosowania nad wotum zaufania, ale również do rozliczenia trzyletnich rządów koalicji "sygnalizacji świetlnej". Bernd Baumann (AfD) zarzucił rządowi „doprowadzenie do egzystencjalnego kryzysu w Niemczech”, wskazując m.in. na pogorszenie się sytuacji niemieckich firm, zwłaszcza małych i średnich, a rządzących nazwał „kastą rozhukanych polityków chcących zmienić Niemcy w lewicowo-zieloną utopię”.
Christian Dürr z FDP, partii, która jeszcze dwa dni temu należała do koalicji rządowej, wzywał niedawnych współkoalicjantów do wykazania się „polityczną odwagą” i utorowania drogi do nowych wyborów. „Sytuacja jest taka, że w rządzie zasiada kanclerz, kandydat na kanclerza (Robert Habeck - PAP), a w Bundestagu mamy rząd mniejszościowy”. Poseł liberałów zasugerował, że sytuacja polityczna w państwie nie licuje z pozycją Niemiec jako trzeciej największej gospodarki świata.
Z kolei Thorsten Frei (CDU/CSU) zarzucił kanclerzowi Scholzowi robienie z FDP „kozła ofiarnego i jedynego odpowiedzialnego za rozpad koalicji rządowej”. „Bankructwo rządu +sygnalizacji świetlnej+ to bankructwo Olafa Scholza” - podsumował Frei.
Już po piątkowej debacie w Bundestagu tygodnik „Der Spiegel” podał, że Olaf Scholz „jest gotowy na rozmowy o terminie nowych wyborów”. Przewodniczący CDU Friedrich Merz, który do tej pory bezskutecznie starał się skłonić Scholza do zmiękczenia stanowiska w sprawie terminu wyborów, nalega jednak, by odbyły się one nie pod koniec marca – jak zaproponował dwa dni temu Scholz - ale 19 stycznia. Zdaniem Merza taki termin byłby najlepszy, biorąc pod uwagę to, że 20 stycznia ma się odbyć zaprzysiężenie Donalda Trumpa. Podkreślający swoje przywiązanie do idei euroatlantyckiej Merz nie ukrywa, że stosunki ze Stanami Zjednoczonymi są dla niego i chadecji wyjątkowo istotne.
Chadecy, którzy według ostatnich sondaży mogą liczyć na 32 proc. poparcia w wyborach parlamentarnych (Instytut Forsa) dążą do jak najszybszych wyborów i deklarują, że są w stanie wziąć odpowiedzialność za państwo. Konieczność zmiany uzasadniają m.in. palącą kwestią dalszego wsparcia dla Ukrainy.
„Nie życzyliśmy sobie takiej sytuacji, ale byliśmy na nią przygotowani, dlatego CDU/CSU jest gotowe do natychmiastowego wejścia w kampanię wyborczą. Nie jesteśmy natomiast gotowi do wspierania przez dłuższy czas działań rządu mniejszościowego SPD i Zielonych. Ten rząd w wydaniu mniejszościowym nie może na przykład dalej pracować nad kształtem budżetu na 2025 rok. Niemcy oczywiście pozostaną wypłacalne, ale budżet z prawdziwego zdarzenia nie zostanie przeforsowany bez wsparcia i bez głosów klubu parlamentarnego CDU/CSU” - powiedział PAP poseł CDU, Knut Abraham. Jego zdaniem Olafowi Scholzowi szczególnie w ostatnich miesiącach zabrakło m.in. umiejętności jasnego komunikowania społeczeństwu powodów podejmowanych decyzji politycznych a to doprowadziło do znacznego spadku zaufania społecznego do szefa rządu.
„Niemcy jak najszybciej powinny mieć zdolny do działania i mówiący jednym głosem rząd federalny. Niestety, straciliśmy trzy lata w polityce bezpieczeństwa, aby przygotować nasz kraj na drugą prezydenturę Trumpa i zapewnić bardziej kompleksowe wsparcie dla Ukrainy” - stwierdził w rozmowie z PAP inny poseł CDU, Roderich Kiesewetter, znany jako jeden z największych orędowników dozbrajania Ukrainy.
Według Kiesewettera przedwczesne zakończenie rządów koalicji SPD, Zielonych i FDP to dobra wiadomość dla Kijowa.
„Dla CDU cel wspierania Kijowa jest jasny - jest nim zwycięstwo Ukrainy, co wiąże się ze zdecydowanie większym wsparciem dla Kijowa, a nie jak do tej pory na udzieleniu Ukrainie pomocy na zasadzie: „dopóki to będzie potrzebne”. CDU nalega na wcześniejsze wybory, by utorować drogę do utworzenia nowego rządu z jasnym celem politycznym: wygraną Ukrainy, przy czym podkreślam, że istnieją różne opcje budżetowe przewidziane dla znacznego zwiększenia wsparcia finansowego (dla Kijowa - PAP). Niemcy powinny ponadto utorować drogę do natychmiastowego transferu wszystkich zamrożonych rosyjskich aktywów do Ukrainy” - wyjaśniał Kiesewetter.
Zapytany o przyszłe relacje Niemiec ze Stanami Zjednoczonymi polityk CDU stwierdził, że „należy podjąć wysiłki w celu utrzymania Stanów Zjednoczonych jako przynajmniej pasywnego partnera, zwłaszcza w zakresie wsparcia informacjami wywiadowczymi i zdolnościami wojskowymi, na przykład poprzez zakup niektórych zdolności lub systemów uzbrojenia w USA”. Zdaniem Kiesewettera taka umowa mogłaby również przekonać prezydenta Trumpa, że ścisła współpraca z Europą i dalsze wspieranie Ukrainy jest wartością dodaną dla USA. „Wcześniejsze zapowiedzi Donalda Trumpa dotyczące Ukrainy i Rosji, jego niechęć do porządku opartego na pewnych zasadach, podziw dla autokratycznego stylu przywództwa i +mentalność zawierania dealu+ powinny nas niepokoić - ale tym ważniejsze jest, byśmy sobie z tym poradzili" - powiedział Roderich Kiesewetter.
Jak dodał Knut Abraham, „Niemcy muszą konstruktywnie podejść do kontaktów z Donaldem Trumpem i jego zapleczem”. Według niego Francja, Polska i Niemcy powinny w relacjach z Donaldem Trumpem „mówić jednym głosem”.
„Nie dajmy się Trumpowi podzielić. W sprawie Ukrainy Polska, Francja i Niemcy muszą nadawać na tych samych falach i wspólnie rozmawiać z przyszłym prezydentem USA. Mamy dziś inną sytuację niż w 2016 r., inaczej podchodzimy np. do kwestii obrony, warto to też zaakcentować w przyszłych rozmowach z Waszyngtonem. Obawy związane z tym, jak Donald Trump zachowa się wobec Ukrainy, są uzasadnione, ponieważ prezydent-elekt rozumuje i działa w konwencji +dealu+, o czym dobrze wie Władimir Putin, który będzie pewnie próbował wykorzystać ten fakt. Jest to niewątpliwie element ryzyka. Z drugiej strony nie sądzę, by Trump zamierzał zdradzić Ukrainę, ale rolą Polski, Francji i Niemiec jest wspólne zakomunikowanie mu, że nie może być żadnego +dealu+ ponad głowami Europejczyków, a zwłaszcza ponad głowami walczących Ukraińców” - powiedział Knut Abraham.
Roderich Kiesewetter podkreślił z kolei, że zwycięstwo wyborcze Donalda Trumpa zwiększy presję na Europę, a w szczególności na Niemcy, by znacznie zwiększyć wsparcie materialne i finansowe dla Kijowa. „Zanim Donald Trump wywrze presję na Ukrainę i Europę w związku z możliwymi negocjacjami (pokojowymi - PAP), Europa powinna jasno i z perspektywy transatlantyckiego podziału obciążeń zakomunikować, że celem jest zwycięstwo Ukrainy i jej integracja z NATO. Kluczowe będzie jednak tempo" - wyjaśnił polityk.
„Jeśli UE nie będzie w stanie tego zrobić ze względu na swoje bariery strukturalne i mentalne, sprawa będzie zależała od koalicji chętnych państw w Europie, a być może także od koalicji z innymi zachodnimi partnerami, takimi jak Korea Południowa czy Japonia, aby zwiększyć wsparcie dla Ukrainy na zasadzie ad hoc. Moim zdaniem byłoby też wskazane, aby Dania, Polska, Finlandia, Wielka Brytania lub inne państwa nadały bieg sprawie” - podsumował Kiesewetter.
Zdecydowanie mniej optymistycznie do ostatnich turbulencji rządowych w Niemczech, ale również do możliwych konsekwencji zwycięstwa Donalda Trumpa dla bezpieczeństwa Europy, podchodzi niemiecki dziennikarz i autor książek Markus Bensmann. „To, co aktualnie przeżywamy, jest istnym horrorem. Z jednej strony w USA wygrana Donalda Trumpa, polityka stojącego na straży amerykańskiego uniwersalizmu, co oznacza, że Ukraina i Europa utraciły w USA obrońcę wolności, z drugiej strony – Niemcy, państwo będące w samym centrum Europy, oddaje się kryzysowi rządowemu i to pod pozorem sporu o dodatkowe pieniądze na dalsze wspieranie Ukrainy, co też nie do końca jest prawdą” - powiedział Bensmann z rozmowie z PAP.
„Kanclerz Scholz miał dwa lata na to, by środki na pomoc Ukrainie zabezpieczyć. Gdyby to zrobił jeszcze latem tego roku, to być może wybory prezydenckie w USA miałyby dziś inny finał. Tymczasem na naszych oczach załamuje się główny filar więzi euroatlantyckiej, a Niemcy są w politycznej rozsypce. Moim zdaniem teraz cała nadzieja w Polsce, nie w sensie budowania alternatywy dla osi Berlin-Paryż, ale w sensie zawierania sojuszy z państwami, które wiedzą, jaka jest stawka w tej grze, czyli z państwami bałtyckimi i skandynawskimi. Być może zdoła się też wyłonić alternatywne centrum władzy, które będzie w stanie obronić wolność i bezpieczeństwo w Europie przed rosyjskim atakiem. W tej wojnie, co od miesięcy podkreślam, nie jesteśmy bowiem żadnym mediatorem, lecz łupem” - podkreślił dziennikarz.
„Co do sytuacji w Niemczech, rząd +sygnalizacji świetlnej+ to przeszłość. Pozostaje pytanie o termin nowych wyborów i o personalia nowego kanclerza. Być może Friedrich Merz wykorzysta swoją szansę i zdecyduje się objąć urząd kanclerski z pomocą konstruktywnego wotum zaufania. Zobaczymy. Zgoda chadeków na zaproponowaną przez Scholza opcję wspomagania działań rządu mniejszościowego z głosowaniem wotum nieufności w styczniu i wyborami pod koniec marca oznaczałaby, że w tak newralgicznym momencie dziejowym nie mamy odpowiedzialnego i zdolnego do działaniu rządu. Niemcy potrzebują jasnego przywództwa, a tego ani Scholz, ani jego skurczona koalicja nie są już w stanie zapewnić. Merz może więc jak najbardziej wykorzystać okazję i wziąć sprawy w swoje ręce” - stwierdził Bensmann.
Jego zdaniem jedną z możliwości byłby też chadecki rząd mniejszościowy, ponieważ – jak twierdzi - docelowo trzy partie byłyby zainteresowane wejściem w koalicję z chadekami. „Istnieją też inne możliwości, wystarczy wykazać się pewną polityczną kreatywnością. Jedno wiem na pewno, tak jak dotąd dalej być nie może" - podsumował Markus Bensmann.
„Szok związany z wygraną Donalda Trumpa panował w mediach, nie w kręgach eksperckich. Wystarczyło uważnie obserwować demoskopię, trend był zauważalny na bardzo wczesnym etapie” - ocenił natomiast w rozmowie z PAP dr Konstantinos Tsetsos, pracownik naukowy w Katedrze Polityki Międzynarodowej Uniwersytetu Bundeswehry w Monachium.
„Co się zaś tyczy +ukraińskiego planu Trumpa+, docierają do nas strzępy informacji, nie znamy konkretów. Niezależnie jednak od bieżącej polityki, opierając się wyłącznie na analizie dotychczasowego pozycjonowania się Republikanów i samego Trumpa w sprawach międzynarodowych, militarne i wojskowe wsparcie dla Ukrainy będzie prawdopodobnie dużo mniejsze od dotychczasowego. To oznacza, że Europa będzie się starała skompensować tę lukę. Pytanie, jak to zrobi. Aktualnie największego wsparcia w Europie udzielają Ukrainie Niemcy, ale same Niemcy też są w trakcie transformacji systemu zaopatrzenia wojskowego. Kolejnym państwem mocno wspierającym Ukrainę jest Polska, ale każde państwo ma swoje ograniczenia. Unia Europejska jako całość też udziela Ukrainie dużego wsparcia, ale państwa europejskie nie są aktualnie w stanie zapełnić ewentualnej luki po USA” - stwierdził ekspert.
Zdaniem dr. Tsetsosa to, że koalicja rządowa w Niemczech rozpadła się w dniu wyłonienia nowego prezydenta USA, „nie jest może katastrofą, ale z pewnością wydłuży procesy decyzyjne w Niemczech”.
„Z perspektywy ukraińskiej jest to zjawisko negatywne, bo stabilną sytuację polityczną utożsamia się z gwarancją dalszego wsparcia. Niemcy jako część NATO będą jednak dalej wspierać Ukrainę, to nie ulega wątpliwości. Z historycznego punktu widzenia mało które państwo otrzymało kiedykolwiek tak duże wsparcie jak Ukraina i zakładam, że ta pomoc będzie kontynuowana, ale nie w takim stopniu, jaki jest - moim zdaniem - pożądany” - powiedział ekspert.
Olga Doleśniak-Harczuk
wus/
21.11.2024